niedziela, 17 września 2017

Wszystko, czego nie muszę, czyli lekcja Świata

Wszystko, czego nie muszę, czyli lekcja Świata

Nie muszę być super kompetentna w każdej dziedzinie i mieć odpowiedzi na wszystkie pytania. Gdy czegoś nie wiem, to też jest to ok i w żaden sposób nie umniejsza to mojej wartości. Nie muszę być człowiekiem-encyklopedią, który na wszystkim się zna. To nie ma żadnego znaczenia czy potrafię liczyć całki, czy rozumiem transcendentalną jedność apercepcji, o której pisał Kant. Wiedza jest użyteczna, to fajne narzędzie, ale jej brak, lub nadmiar nie świadczy o czyjejś wartości i tak naprawdę nie ma żadnego znaczenia.

Nie muszę być gwiazdą estrady. Jest Tomasz Kammel i był Sławomir Mrożek. Ten pierwszy jest mistrzem wystąpień, ten drugi pióra. Każdy realizuje/realizował się na swój własny, unikalny sposób. Jedni poprzez to, że potrafią stanąć na scenie przed tysiącem osób i je doprowadzić do śmiechu, czy do łez. Inni mają swoją wrażliwość, która sprawia, że więcej czują niż pozostałe osoby. Często ta nadwrażliwość na bodźce, niemal czucie, co inni myślą, może powodować dyskomfort. Ale bardzo się przydaje, gdy trafia się osoba, która potrzebuje wsparcia i pomocy astrologicznej. Nie muszę dążyć do perfekcji i stać się kopią Tomasza Kammela. Bo to nie jest moja super-moc. Nie przeznaczam energii na dążenie do bezsensownych celów, a na to, by rozwinąć swój potencjał jak najlepiej.

Nie muszę mieć idealnej figury, by być szczęśliwa. Jestem tak samo doskonała w każdej postaci, bo doskonałość to właśnie ta sytuacja, w której wszystko jest takie, jakie jest. Bez poprawiania i ulepszania. To moje nastawienie do mojego ciała jest ważne, to, czy się akceptuję i kocham, a nie to, czy mieści się w jakichś kanonach kobiecego piękna. Te kanony nie mają żadnego znaczenia. Liczy się to czy potrafisz traktować siebie z miłością i współczuciem. Przejadanie się i otyłość to nie jest miłość do samego siebie, tak samo jak przechudzenie.

Akceptacja tego, co jest i jak jest może być bardzo wyzwalająca. A Ty, czego nie musisz? Co potrafisz odpuścić, by poczuć wolność i autentyczność w byciu sobą tu i teraz? 

Świat w tarocie to kompletność i pełnia, stan, gdy wszystko jest doskonałe takie, jakie jest i nic już nie trzeba poprawiać. Wbrew pozorom jest to cholernie trudne, wymaga praktyki i ciągłej uważności. Co dzień uczę się tego, nie zawsze wychodzi, ale chyba na tym polega ścieżka, by wciąż dążyć do tego celu, w którym wszystko dzieje się już w sposób spontaniczny i bezwysiłkowy.

sobota, 16 września 2017

Zarządzenie stresem w czasach kryzysu.

Zarządzenie stresem w czasach kryzysu.
Łatwo jest pisać o spokoju umysłu, gdy siedzisz sobie nad brzegiem jeziora, masz w życiu stabilność, wszystko jest na swoim miejscu, a ty siedzisz przy laptopie i stukasz w klawiaturę, że wszystko jest światłem i żeby wszyscy podłączyli się do kosmicznego Źródła Miłości i uzdrowienia. Bo wiecie, wtedy to osiągnięcie spokoju jest banalnie proste. 

Co innego, gdy co dzień mierzycie się z nowym wyzwaniem. Gdy macie progresywnego Marsa w koniunkcji z natalnym Uranem i czujecie, że nagle wszystko przyśpieszyło. Że dzieje się dużo, szybko i nijak się to ma do waszego ideału by żyć w rytmie slow life.
Jeśli macie mocno obsadzone znaki powietrzne, to sytuacja może być trudna. Jeśli dodatkowo macie Saturna, który wam coś uszkadza, to może być jeszcze gorzej. Bo takie układy sprzyjają temu, że się za dużo myśli, analizuje, wybiega się w przyszłość i tworzy się milion najróżniejszych scenariuszy zdarzeń. Najczęściej wszystkie one są niepotrzebne. 

Co zatem można robić, gdy macie dużo powietrza i Saturna, wasze życie przyśpiesza, a wy nie wiecie czy to jest za dużo i za ciężko?
  • Po pierwsze: oddychaj. Wdech, wydech. Tego się trzymaj. Jest to jedna z najprostszych technik uspokajających. Obserwujesz rytm oddechu i powolutku się uspokajasz. Możesz na wdechu odliczać do 3, na wydechu tak samo. Skup się na liczeniu, a choć na moment złapiesz kontakt z tu-i-teraz.
  • Po drugie ruch. Gdy masz w sobie nadmiar stresu i siadasz na poduszce medytacyjnej to powodzenia. Jeśli oczywiście potrafisz automatycznie zanurzyć się w rigpie, to luz, podłącz się do Światła i rozpuść wszystko w błogości i przejrzystości. Ale jeśli jeszcze tego nie potrafisz, to każda próba uspokojenia umysłu poprzez medytację może się skończyć frustracją i gniewem. Medytacja to nie jest cudowna, magiczna pigułka. To technika wymagająca nakładu pracy i...relaksu. Przede wszystkim relaksu. Zatem czasem lepiej poskakać na skakance, albo pójść na jogging. A medytacja dopiero wtedy, gdy twoje ciało będzie zmęczone.
  • Po trzecie: daj spokój. Nikomu nigdy martwienie się w niczym nie pomogło. Nikt nigdy przez wkładanie energii i wysiłku w lęki nie polepszył swojej sytuacji. To strata energii, a przecież w sytuacji kryzysu tej energii potrzebujesz! Zachowaj ją na coś produktywniejszego.
  • Po czwarte: dystans, luz, relaks. To jest ta najtrudniejsza część. Chodzi w niej o to, by potraktować wszystkie sytuacje stresowe jako wyzwanie, zabawę. Nie jako sprawę życia i śmierci. Po prostu jako serię nowych doświadczeń, bez oceniania, etykietowania i tworzenia w głowie dodatkowych narracji. To tylko świat samsary i tak nie wyjdziesz z niego żywy. Za rok może będzie to dla ciebie jak mgliste wspomnienie? Może to wszystko nie ma aż takiego znaczenia, jakie sprawie przypisujesz?
  • Po piąte: zaufanie. Zaufanie, że Wyższa Siła nad tobą czuwa. Że kosmos o ciebie zadba i da ci wszystko potrzebujesz. Daj się prowadzić Wyższej Sile. I płyń z nurtem wydarzeń.

Copyright © 2016 Odcienie Tarota , Blogger