Nie
muszę być super kompetentna w każdej dziedzinie i mieć odpowiedzi
na wszystkie pytania. Gdy czegoś nie wiem, to też jest to ok i w
żaden sposób nie umniejsza to mojej wartości. Nie muszę być
człowiekiem-encyklopedią, który na wszystkim się zna. To nie ma
żadnego znaczenia czy potrafię liczyć całki, czy rozumiem
transcendentalną jedność apercepcji, o której pisał Kant. Wiedza
jest użyteczna, to fajne narzędzie, ale jej brak, lub nadmiar nie
świadczy o czyjejś wartości i tak naprawdę nie ma żadnego
znaczenia.
Nie
muszę być gwiazdą estrady. Jest Tomasz Kammel i był Sławomir
Mrożek. Ten pierwszy jest mistrzem wystąpień, ten drugi pióra.
Każdy realizuje/realizował się na swój własny, unikalny sposób.
Jedni poprzez to, że potrafią stanąć na scenie przed tysiącem
osób i je doprowadzić do śmiechu, czy do łez. Inni mają swoją
wrażliwość, która sprawia, że więcej czują niż pozostałe
osoby. Często ta nadwrażliwość na bodźce, niemal czucie, co inni
myślą, może powodować dyskomfort. Ale bardzo się przydaje, gdy
trafia się osoba, która potrzebuje wsparcia i pomocy
astrologicznej. Nie muszę dążyć do perfekcji i stać się kopią
Tomasza Kammela. Bo to nie jest moja super-moc. Nie przeznaczam
energii na dążenie do bezsensownych celów, a na to, by rozwinąć
swój potencjał jak najlepiej.
Nie
muszę mieć idealnej figury, by być szczęśliwa. Jestem tak samo
doskonała w każdej postaci, bo doskonałość to właśnie ta
sytuacja, w której wszystko jest takie, jakie jest. Bez poprawiania
i ulepszania. To moje nastawienie do mojego ciała jest ważne, to,
czy się akceptuję i kocham, a nie to, czy mieści się w jakichś
kanonach kobiecego piękna. Te kanony nie mają żadnego znaczenia.
Liczy się to czy potrafisz traktować siebie z miłością i
współczuciem. Przejadanie się i otyłość to nie jest miłość
do samego siebie, tak samo jak przechudzenie.
Akceptacja
tego, co jest i jak jest może być bardzo wyzwalająca. A Ty, czego
nie musisz? Co potrafisz odpuścić, by poczuć wolność i
autentyczność w byciu sobą tu i teraz?
Świat w tarocie to kompletność i pełnia, stan, gdy wszystko jest doskonałe takie, jakie jest i nic już nie trzeba poprawiać. Wbrew pozorom jest to cholernie trudne, wymaga praktyki i ciągłej uważności. Co dzień uczę się tego, nie zawsze wychodzi, ale chyba na tym polega ścieżka, by wciąż dążyć do tego celu, w którym wszystko dzieje się już w sposób spontaniczny i bezwysiłkowy.