Łatwo
jest pisać o spokoju umysłu, gdy siedzisz sobie nad brzegiem
jeziora, masz w życiu stabilność, wszystko jest na swoim miejscu,
a ty siedzisz przy laptopie i stukasz w klawiaturę, że wszystko
jest światłem i żeby wszyscy podłączyli się do kosmicznego
Źródła Miłości i uzdrowienia. Bo wiecie, wtedy to osiągnięcie
spokoju jest banalnie proste.
Co
innego, gdy co dzień mierzycie się z nowym wyzwaniem. Gdy macie
progresywnego Marsa w koniunkcji z natalnym Uranem i czujecie, że
nagle wszystko przyśpieszyło. Że dzieje się dużo, szybko i nijak
się to ma do waszego ideału by żyć w rytmie slow life.
Jeśli
macie mocno obsadzone znaki powietrzne, to sytuacja może być
trudna. Jeśli dodatkowo macie Saturna, który wam coś uszkadza, to
może być jeszcze gorzej. Bo takie układy sprzyjają temu, że się
za dużo myśli, analizuje, wybiega się w przyszłość i tworzy się
milion najróżniejszych scenariuszy zdarzeń. Najczęściej
wszystkie one są niepotrzebne.
Co
zatem można robić, gdy macie dużo powietrza i Saturna, wasze życie
przyśpiesza, a wy nie wiecie czy to jest za dużo i za ciężko?
- Po pierwsze: oddychaj. Wdech, wydech. Tego się trzymaj. Jest to jedna z najprostszych technik uspokajających. Obserwujesz rytm oddechu i powolutku się uspokajasz. Możesz na wdechu odliczać do 3, na wydechu tak samo. Skup się na liczeniu, a choć na moment złapiesz kontakt z tu-i-teraz.
- Po drugie ruch. Gdy masz w sobie nadmiar stresu i siadasz na poduszce medytacyjnej to powodzenia. Jeśli oczywiście potrafisz automatycznie zanurzyć się w rigpie, to luz, podłącz się do Światła i rozpuść wszystko w błogości i przejrzystości. Ale jeśli jeszcze tego nie potrafisz, to każda próba uspokojenia umysłu poprzez medytację może się skończyć frustracją i gniewem. Medytacja to nie jest cudowna, magiczna pigułka. To technika wymagająca nakładu pracy i...relaksu. Przede wszystkim relaksu. Zatem czasem lepiej poskakać na skakance, albo pójść na jogging. A medytacja dopiero wtedy, gdy twoje ciało będzie zmęczone.
- Po trzecie: daj spokój. Nikomu nigdy martwienie się w niczym nie pomogło. Nikt nigdy przez wkładanie energii i wysiłku w lęki nie polepszył swojej sytuacji. To strata energii, a przecież w sytuacji kryzysu tej energii potrzebujesz! Zachowaj ją na coś produktywniejszego.
- Po czwarte: dystans, luz, relaks. To jest ta najtrudniejsza część. Chodzi w niej o to, by potraktować wszystkie sytuacje stresowe jako wyzwanie, zabawę. Nie jako sprawę życia i śmierci. Po prostu jako serię nowych doświadczeń, bez oceniania, etykietowania i tworzenia w głowie dodatkowych narracji. To tylko świat samsary i tak nie wyjdziesz z niego żywy. Za rok może będzie to dla ciebie jak mgliste wspomnienie? Może to wszystko nie ma aż takiego znaczenia, jakie sprawie przypisujesz?
- Po piąte: zaufanie. Zaufanie, że Wyższa Siła nad tobą czuwa. Że kosmos o ciebie zadba i da ci wszystko potrzebujesz. Daj się prowadzić Wyższej Sile. I płyń z nurtem wydarzeń.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz