sobota, 25 kwietnia 2015

Sophia w Czwartym Wymiarze (po raz kolejny, ale pierwszy raz o tarocie)

Sophia w Czwartym Wymiarze (po raz kolejny, ale pierwszy raz o tarocie)
Moi Mili, serdecznie zapraszam do lektury najnowszego (5/2015) Czwartego Wymiaru, w którym można przeczytać mój artykuł o tarocie i o spotkaniu pewnego tarocisty.

czwartek, 23 kwietnia 2015

Zbiór rad dotyczących tarota, które usłyszałam od ludzi mądrzejszych ode mnie

Zbiór rad dotyczących tarota, które usłyszałam od ludzi mądrzejszych ode mnie
Wciąż się uczę i nie mam odpowiedzi na wszystkie pytania. Poznawanie tarota to przygoda na całe życie i nie wiem czy można osiągnąć moment, w którym powie się: „dość! Już wiem wszystko.” Tematem tego posta są rady, które były bardzo pomocne i myślę, że warto je sobie wziąć do serca. Lista ciągle jest otwarta i mogą dochodzić nowe punkty. Te pokazują jaki mam stosunek do kart i do wróżenia. Może komuś się to przyda.
  1. Odpowiedzi tarota nie są tak ważne, jak odpowiednio zadane pytanie. Jeśli pytanie będzie głupie, źle sformułowane, to i odpowiedź będzie głupia. Ten punkt wiąże się mocno z kolejnym, czyli:
  2. zadawaj poważne pytania, dotyczące istotnych spraw. A nie błahe, w rodzaju: pójść do kina na Kopciuszka, czy Pingwiny z Madagaskaru. Bo karty będą odpowiadać w błahy sposób. Jak ty rozmawiasz z tarotem, tak on z tobą. To rodzaj dialogu i język tej rozmowy jest istotny.
  3. Kładź karty tylko wtedy, gdy to konieczne i nie ma łatwiejszego sposobu na uzyskanie informacji. To w zasadzie łączy się z wcześniejszym punktem. Bo jest pokusa by korzystać z kart na prawo i lewo, w codziennych sytuacjach, by dowiedzieć się co słychać u kolegi, albo dlaczego koleżanka nie oddzwania.
  4. Tarot służy do różnych rzeczy, w tym do dywinacji, ale nie jest zabawką. Zabawa tarotem odpada.
  5. Podobnie jak lekarz, który sam się nie leczy, tak też tarocista raczej sam się nie diagnozuje. By to zrobić musi mieć ogromny dystans do siebie, a to łatwe nie jest. Jeśli ktoś nie potrafi się na taki dystans zdobyć, to nie powinien sobie samemu stawiać kart.
  6. Antydogmatyzm – tarocista nie powinien zbytnio przywiązywać się do jednego systemu. Można patrzeć na karty przez okulary A. Crowley'a, czy Osho, ale należy pamiętać, że to tylko okulary.
  7. Na koniec moje ulubione: Vir sapiens dominabitur astris, co można sparafrazować w następujący sposób: człowiek rządzi gwiazdami, nie gwiazdy człowiekiem. Należy uważać by nie stać się niewolnikiem tarota i astrologii. Gdy nie wychodzisz z domu bez rozkładu, to znak, że coś się dzieje...



wtorek, 21 kwietnia 2015

Czy tarot ma jakiś związek z efektem samospełniającej się przepowiedni, a jeśli tak, to czy to dobrze, czy źle?

Czy tarot ma jakiś związek z efektem samospełniającej się przepowiedni, a jeśli tak, to czy to dobrze, czy źle?
Można niekiedy spotkać się z zarzutem wobec tarota, że działa on na zasadzie samospełniającej się przepowiedni. Czyli gdy dana osoba usłyszy, że czeka ją określone wydarzenie, i uwierzy w to, to się to zrealizuje niejako samo. Gdyby nie słyszała, to byłoby inaczej. Np. pani X słyszy od tarocisty, że za rok spotka miłość swojego życia. I pani X tak się nastawia, że kieruje swoje działania w stronę realizacji tego celu. I spotyka miłość. Wydawać by się mogło, że to zjawisko jest pozytywne i nasuwa się pytanie dlaczego używane jest to jako zarzut wobec kartomacji? Sprowadza się to do kwestii czy tarocista programuje klienta, czy pokazuje mu to, do czego niechybnie on sam zmierza. Moim zdaniem jest to spojrzenie na sytuację od zupełnie niewłaściwej strony. I zamiast używać określenia „samospełniająca się przepowiednia”, „efekt Pigmaliona” czy „efekt placebo” powinniśmy mówić o „efekcie umysłu”. Ale po kolei.
Pozytywne myślenie i bycie na „tak” to świetne narzędzia do realizacji celów i mózg dostając komunikat „na tak” buduje krótsze połączenia i szuka efektywniejszych i szybszych rozwiązań. Bycie „na nie” daje wolniejsze rezultaty i często podświadomie się wtedy hamujemy. To jedna rzecz. Druga dotyczy niezwykłych właściwości naszego umysłu. Buddyści mówią, że umysł jest magikiem, bo wyłaniają się z niego różne stany, doświadczenia, a nawet zwolennicy niektórych tradycji wadżrajany powiedzieliby, że wszystko, cały świat się z niego wyłania, ale nie będę w to wnikać. Za to przejdę do efektu placebo. Jest to niezwykłe zjawisko. Pokazuje, że gdy myślimy, że spożywamy lek, to nasz organizm reaguje tak jakbyśmy faktycznie przyjęli konkretną chemiczną substancję. Używa się przykładów z owym efektem np. by zdyskredytować homeopatię. Jednak jak dla mnie efekt placebo pokazuje coś niesamowitego – jakim narzędziem dysponujemy i jak słabo go na co dzień wykorzystujemy. Mamy w sobie naturalną możliwość do autoregeneracji, uzdrawiania, zmieniania siebie i swojego życia. Nie jest to tak proste, jak mówią zwolennicy książki „Sekret”, ale nie jest niemożliwe. Allan B. Wallace, były mnich buddyjski, który założył Mind and Life Institute, organizację zajmującą się badaniem medytacji i jej wpływu na umysł, nazywa efekt placebo efektem umysłu. I bardzo mi się spodobało to określenie.
Efekt umysłu – nasza naturalna zdolność to kreacji życia jakie chcemy mieć. Ale niestety, nie jest to proste i nie działa na zasadzie „co pomyślę, to się stanie”, ponieważ jesteśmy mocno uwarunkowani naszymi nawykami, skłonnościami i różnymi zależnościami, które nas ograniczają. I w końcu przejdę do tarota. Bo przez to, że działamy pod wpływem programu, który sobie sami kodujemy, to trajektoria naszego życia może być łatwa do przewidzenia. A tarot jest narzędziem, które pozwala przewiedzieć gdzie i w którą stronę zmierzamy. Analizuje naszą sytuację tu i teraz, pokazuje mapę naszej przestrzeni z meta-perspektywy, do której nie mamy dostępu, bo, jak mówi stare przysłowie, ciężko się zdystansować od wody, kiedy siedzi się w basenie.
Jeśli nawet tarot pokaże nam ścieżkę, której nie wiedzieliśmy i idziemy nią, to nie jest to programowanie. To jest kreowanie własnej przestrzeni w sposób wolny. Najczęściej tym co nas ogranicza jesteśmy my sami i sami sobie robimy dużo szkody. Np. ktoś jest dla nas złośliwy, a my cały dzień o tym myślimy i analizujemy. To my sobie szkodzimy, kiedy ta osoba dawno już przestała.
Efekt umysłu mówi o tym, że mamy dostęp do leczniczego źródła, które jest w nas samych.

piątek, 17 kwietnia 2015

Tarocista przy pracy - ulubieńcy 2015

Tarocista przy pracy - ulubieńcy 2015
Tematem dzisiejszego posta są moje ulubione talie. Uświadomiłam sobie, że jak na miłośniczkę tarota mam bardzo mało talii! Raptem piętnaście (w tym część to odmiany jednej talii, np. 2 rodzaje marsylskiego, wydanie Thota małe i duże, Suligę w dwóch odsłonach - klasyczny Tarot Magów i tarot Suligi bardzo stare wydanie chyba z jakiegoś czasopisma). Ale jestem konserwatywna, aż to dziwne jak na Wodnika, bo moje talie są klasyczne i powiedziałabym nawet, że kanoniczne. Lubię talie, które mają długą historię i których twórcy mieli coś do powiedzenia, albo wnieśli coś do ezoteryki, albo takie, które mają swoją zagadkową historię, jak marsyl. Jakie warte są uwagi według mnie i jakich używam:
  1. Thot – jest piękna, pełna symboli, warstw, znaczeń i można ją wykorzystywać na wiele różnych sposobów. Aleister Crowley podkreślał, że wykorzystywanie jej tylko do wróżenia jest błędem i tak się nie powinno robić. Może i był zakręconym człowiekiem, ale trzeba przyznać, że stworzył naprawdę przydatne narzędzie do dywinacji i do poznawania tajemnej wiedzy. A jego system wart jest uwagi. Zgłębianie tej talii jest fascynujące, jednak ostatnio mam przerwę i nie korzystam z niej zbyt wiele.
  2. Initiatory Golden Dawn – świetna do wróżenia. Mam skłonność do komiksowości, a ta jest mocno komiksowa, co sprawia, że jest w niej lekkość, a nie ezoteryczny patos przygniatający swoim ciężarem i powagą. To dla mnie Thot w wersji light i za to ją lubię. To współczesna wersja talii złotobrzaskowych w ujęciu świetnie nadającym się do rozkładów.
  3. Osho Tarot Zen – ta talia jest genialna, bo Osho potraktował tarota psychologicznie. Nie ma tutaj fatalizmu w rodzaju: wyjdzie Wieża i jakaś katastrofa się szykuje, ale chodzi o transformacyjne doświadczenia. Jasne, psychologiczna interpretacja może być przy każdej talii, ale u Osho to samo i naturalnie wychodzi, jest dużo łatwiej. Świetne do analizy teraźniejszości. Bardzo głęboka i piękna talia. Uwielbiam jego zamianę mieczy na chmury – pisałam już o tym tu. Praca z tą talią może być bardzo przydatna dla własnego rozwoju.
  4. Lo Scarabeo Tarot – nowość, świeżo zakupiony, ale używam nieustannie. Czytelna, prosta, ładna talia. Komiksowość, którą lubię. Bardzo estetyczne obrazy i jednocześnie wymowne. Świetne jest to połączenie Thotha, Ridera-Waite'a i Marsylskiego, fajne działa na wyobraźnie i intuicje. Świetnie mi się z nią pracuje.
  5. Morgan-Greer –  talia jest świetna. Uwielbiam jej intensywne i wymowne kolory. Ostatnio z thothowca stałam się rider-waitowcem, nawet nie wiem jak i kiedy to się stało. Ach ten tranzytowy Uran ;)  :) Ale teraz RWS i klony wzięły górę. I używam ich równie często jako Lo Scarabeo.
  6. Marsylski – prostota, historia, czystość. Tak w skrócie można ująć atuty tej talii. Talii, która w zasadzie powinna być na pierwszy miejscu! Genialna, wspaniała talia. Pierwszy i najmocniejszy kontakt z tarotem. To od niej zaczęło się wszystko.




wtorek, 14 kwietnia 2015

O diable, pustej karcie i kilku innych tarotowych mitach

O diable, pustej karcie i kilku innych tarotowych mitach
Wokół tarota krąży wiele mitów, niedopowiedzeń i historii, które można włożyć do worka z napisem "mambo dżambo". Jest to intuicyjna technika dywinacyjna, która przypomina raczej rodzaj sztuki. Obrazy, symbole, kolory współpracują z intuicją tarocisty i w niezwykły sposób możliwe jest znalezienie odpowiedzi na wiele pytań. Jak działa tarotowa wyrocznia? Na to pytanie każdy powinien sam znaleźć odpowiedź. Może dlatego, że nie ma jednej i uniwersalnej? A może dlatego, że poznawanie tarota jest mocno związane z duchowym rozwojem i do pewnych rzeczy trzeba dojść samemu? Jak myślicie?

 Chciałam nazwać ten felieton „fakty i mity o tarocie”, jednak poprzestanę na mitach, a fakty sobie odpuszczę. I to nie dlatego, że jaki tarot jest, każdy widzi, ale dlatego, że cały mój blog dotyczy faktów – opisuję symbole, sytuacje, karty i to, jak one się realizują w życiu. Pora zatem na próbę rozprawienia się z mitami. Lubię myśleć o tarocie jako o rodzaju sztuki – sztuki analizowania teraźniejszości i znajdowania odpowiedzi. Nie widzę w tym żadnego niebezpieczeństwa, ani groźby. Spotkałam się jednak z tym, że wiele osób boi się tarota i już samo to słowo sprawia, że chcą się pokropić święconą wodą. Z takimi mitami do tej pory się spotkałam:
  1. Za tarotem stoi Diabeł. Albo jakaś inna zła i demoniczna siła, która będzie żądała zapłaty za udzielenie wskazówek. Nie mówię, że tarot nie jest potężną energią. Może być niebezpieczny. Ale wszystko zależy od tego jak się do niego podchodzi. Ciężko mi wyobrazić sobie, że za tak przydatnym narzędziem stałaby jakaś mroczna i ociekająca siarką siła. Raczej stoi za takim myśleniem lęk przed tym, co nieznane. A wyobrażenie o demonicznej energii jest projekcją tego lęku.
  2. Karty otwierające i zamykające talię posiadają niezwykłe znaczenie i gdy wypadną we wróżeniu, to należy je odczytać. Nie. Te karty zawierają informację o wydawcy, czasem jakieś informacje o prawach autorskich. Spotkałam się z wyjaśnieniem, że to kwestia prasy drukarskiej – 80 kart łatwiej wydrukować, niż 78. Zatem dwie dodatkowe są po to, żeby to ułatwić. Używanie ich do wróżenia jest moim zdaniem trochę śmieszne.
  3. Jest wiele mitów dotyczących dodatkowych magów w talii Thotha. To nie była próba Lady Harris wyrażenia siebie, ani jej samowolka. Po prostu, jak w punkcie 2 – ułatwienie w druku.
  4. Kabała i tarot są powiązane od początku istnienia tarota – mit. Pierwszą osobą łączącą tarota z kabałą był Eliphas Lévi. Było to dopiero w XIX w., tak że tarot już trochę istniał.
  5. Tarot wywodzi się ze starożytnego Egiptu – to również mit. Antoine Court de Gebelin, okultysta żyjący w XVIII w. wykreował ten mit, który przez długie lata pokutował w ezoteryce. Pochodzenie tarota jest niepewne, jednak wiadomo, że to nie w Egipcie należy szukać jego źródeł.
To, jakim narzędziem jest tarot, zależy od tego, jaki status i rangę mu przypiszemy. Zatem jeśli ktoś ma duży problem z lękiem, to dobrze byłoby potraktować tarota jako zbiór kart. Nic więcej. Bo podobno najlepszą obroną przed demonami jest niewiara w nie i racjonalizm. 

Copyright © 2016 Odcienie Tarota , Blogger