Kolega powiedział mi kiedyś pewną mądrość: „Co
mnie nie zabije, to ja zabiję. I zjem.” Podoba mi się ta strategia
dotycząca trudnych sytuacji, bo traktowanie przeszkód i stresów jako
wyzwań, którym należy stawić czoła jest dużo korzystniejsze niż
strategia lękowo-ucieczkowa. Ale co wtedy, gdy okazuje się, że życie nas
jednak rozkłada na łopatki, przeżuwa i wypluwa, a jedyne co pozostaje
to smak mdłej traumy i brak sił by się podnieść? Trauma to jedno z
zagadnień, które mnie nurtuje od lat. Wiąże się to z moim poznawaniem
karty Wieży, której lekcja do traumy pasuje idealnie. Wieża to
wydarzenia nagłe, przychodzące z zewnątrz (lub z wewnątrz), uderzające
nas swoją siłą. Niespodziewane zawalenie się czyjegoś świata, planów,
marzeń, dążeń. Pozostawia po sobie gruzy. Ale Wieża to również Dom Boga.
Jak to zauważył A. Jodorowsky, to jedyna karta, na której został
przedstawiony Absolut. To jak to? Może jest w tym całym cierpieniu jakiś
sens?
Miłość i szczęście nie uczą nas niczego, tylko potwierdzają, ze jesteśmy na właściwej drodze.
Trudności uczą nas kim jesteśmy, głębiny cierpienia nas tworzą.
Trauma jest potrzebna. I wcale nie chcę tu sugerować,
że powinniśmy cierpieć i cierpliwie nieść swoje krzyże! Dajcie spokój,
chodzi mi o coś zgoła innego. Gdy już spotyka nas trauma, nie jest to
przypadek, nie jest to jakaś loteria. Jak to ujął Cortazar „przypadkowe
spotkanie jest czymś najmniej przypadkowym w naszym życiu”. Pomyśl o
tym. Jakie funkcje może pełnić trauma, która polega na niewyobrażalnym i
przekraczającym wszelkie granice cierpieniu? Ano takie, że pomaga w
rozwoju, może pomóc przebudzić różne uśpione moce, zdolności (wielu
ludzi zajmujących się wizjami/astrologią miało jakieś doświadczenia
bliskie śmierci). Jeśli człowiek potrafi tę energię wykorzystać i jest
na drodze duchowej, to będzie to dla niego bardzo duży napęd do rozwoju.
Ale co z tym Absolutem? No właśnie, to jest najciekawsze w lekcji
Wieży. Ogień z nieba burzy całą misterną konstrukcje, ludzie lecą jak
muchy, cegły się kruszą… I to jest ten moment, w którym masz szansę
dostrzec jak bardzo wszystko to, co Cię otacza jest iluzją, matrixem,
projekcją, snem, wyobrażeniem, marą, mają. Rzeczywistość jest jak
mydlana bańka, kropla rosy na liściu, zamek z piasku. O tym mówi lekcja
Wieży – ten sen rozpadnie się, śnisz go do momentu śmierci, potem
wejdziesz w nowy, w inny. Doświadczenie Wieży jest tą lekcją, w której
masz szansę to przejrzeć i doświadczyć. Możesz to wykorzystać i pójść w
stronę boskiego płomienia, którego iskry migają między cegłami. Albo
możesz to zaprzepaścić. Bo zawsze jest wybór. Lekcja Wieży, rozpadu,
dezintegracji, pokazuje czym jest nasz świat, nasze ciało, nasz umysł.
Boli jak fix, ale jednocześnie może zasilić energią do pełnego
uzdrowienia na najgłębszym poziomie. Wieża to karta przedstawiająca nic
innego jak… Oświecenie. To karta przebudzenia i poznania natury
rzeczywistości. W takich codziennych sprawach może mówić o przebłysku
geniuszu, nagłych pomysłach, inspiracji, celebracji, wytrysku,
otwartości, otwartości na coś nowego. To karta ulgi, pozbycia się
czegoś, czego było za dużo i co było niepotrzebne. Pokazuje, że po burzy
przychodzi spokój. Że oczyszczenie jest konieczne, by można było
zbudować coś nowego. Jeśli nie zrobimy miejsca na nowe rzeczy, to
będziemy grzęźli w błocie przeszłości niosąc na sobie niepotrzebny
bagaż. Ogień Wieży wypala wszystko i pozostawia po sobie przestrzeń na
budowę nowej konstrukcji – lepszej, doskonalszej, wspanialszej. To, co
było niepotrzebne i już nam nie służyło odeszło. To, co nie sprzyjało
naszemu rozwojowi zostało wypalone.
Wieża nas wzbogaca – uzbrojeni w wiedzę i
doświadczenia możemy wydajniej działać i służyć pomocą innym, wiedzieć
jak się zachować i jak przetrwać. Mamy w sobie siłę – skoro
przetrwaliśmy Wieżę, to przetrwamy wszystko. Wieża to też narodziny – w
tym świecie zbudowanym na dualizmach skoro coś umarło, to coś się musi
narodzić. Pokazuje to Gwiazda. Ale to już kolejna tarotowa lekcja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz