Zacznę
od historii, której sama nie wymyśliłam. Wyobraź sobie kobietę,
która szykuje się na randkę z mężczyzną. Ma to być pierwsze
spotkanie, więc się mocno stresuje. Maluje twarz, paznokcie, w ruch
wchodzi cały randkowy pakiet. I idzie do restauracji, a mężczyzna
nie przychodzi. Zrozpaczona kobieta dzwoni do przyjaciółki i
opowiada co zaszło. Słyszy w telefonie:
-To
Twoja wina, bo jesteś beznadziejna. Uciekł po prostu, gdy Cię
zobaczył, bo jesteś aż tak nieatrakcyjna, że najlepiej żebyś
się schowała w piwnicy i siedziała w worku na głowie.
Czy
chcielibyście mieć taką koleżankę? A co jeśli to nie koleżanka,
tylko wewnętrzny głos prowadzi taki monolog? Jeśli ta kobieta sama
sobie to wszystko powiedziała? Czy to jest cool? Nie. A przecież wiele osób
takie rzeczy powtarza sobie na co dzień. Zamiast spojrzeć w
lustro i z uśmiechem stwierdzić: „jestem piękna, jestem
wspaniała”, to pojawia się cała seria negatywności jakby człowiek sam siebie
obrzucał błotem.
Ale
nasz umysł tak działa, że pewne nawykowe sposoby myślenia
pojawiają się automatycznie. Można z nimi pracować, więc
sytuacja nie jest beznadziejna. I tutaj wkracza astrologia, bo
pracowanie z wzorcami myślowymi, by podnieść poczucie własnej
wartości nazwałam karmieniem Merkurego. To jest droga przez
zrozumienie, uświadomienie sobie co się w tej naszej głowie dzieje
i świadome zarządzanie tymi procesami. Często pomaga tu rozmowa z
kimś, kto ma więcej doświadczenia i dystansu. Karmienie
Merkurego to wprowadzanie do umysłu pozytywnych myśli na swój
własny temat i zastępowanie nimi tych negatywnych. Ale ale! Nie
chodzi o to, by żyć w iluzji i wmawiać sobie, że się jest
wysokim murzynem grającym w NBA. Trzymajmy się rzeczywistości.
Drugim
sposobem jest karmienie Wenus. Jest to sposób podnoszenia
poczucia własnej wartości poprzez to, co zewnętrzne. Co to znaczy,
ano by czuć się dobrze, trzeba wyglądać dobrze. Te dwie sfery
przeplatają się ze sobą i już samo większe zwrócenie uwagi na
swój wygląd, może dodać +5 do pewności siebie. Z jednej strony
to ryzykowne, bo jak wiemy, żyjemy w świecie sansary, którego
nieuchronnym elementem jest rozkład, starość, śmierć i
zniszczenie. Trwałość zjawisk jest iluzją. Ale ten sposób nie
jest zły, więc nie ma co go odrzucać tak na starcie. Druga rzecz
związana z karmieniem Wenus, to socjalizacja. Bycie w grupie,
miłość, przyjaźń, to są elementy, które dodają nam energii i
sprawiają, że czujemy się lepiej. Oczywiście to jest sposób
złudny, bo gdy tylko zabraknie obiektu miłości, to można wpaść
w rozpacz i poczuć się jak zbity pies. Ale z drugiej strony te
elementy naszej ziemskiej rzeczywistości, są bardzo istotne w
kształtowaniu naszego wyobrażenia o sobie i poczucia wewnętrznej
siły.
Skoro
już jesteśmy przy wewnętrznej sile, to pora na karmienie
Neptuna. To jest najbardziej rekomendowany sposób, ponieważ
wiąże się z duchowością. W sferze duchowej tłumaczy się
obniżony nastrój, małe poczucie własnej wartości czy w ogóle
kompleksy i beznadzieję, zablokowaniem energii w kanałach, brakiem
energetycznego balansu (mówię z punktu widzenia tradycji uznawanej
przeze mnie, ale oczywiście są i inne wyjaśnienia), czy brakiem
harmonii żywiołów. Można znaleźć multum najróżniejszych
ćwiczeń, które działają na poziomie energetycznym. To jest
wspaniały sposób, bo wkłada się swój wysiłek, a potem można
mieć satysfakcję z efektów. I tych metod jest wiele, czy to w
tradycji chińskiej (qigong, tai chi, cała chińska medycyna),
szamańskiej, buddyjskiej (tsa lungi, praca z kanałami), a można
też po prostu medytować bez odniesienia do żadnej tradycji.
Medytacja jest jedną z najwolniejszych metod, może to potrwać
nawet 30 lat nim uzyskamy jakiś efekt, może też ten efekt przyjść
w kolejnym wcieleniu, ale jest to metoda najbardziej skuteczna.
Dlatego taka czysta medytacja bez ozdobników, to karmienie
Saturna. To milion dupogodzin na poduszce, bolące nogi, nuda,
błogość, zmęczenie i radość. Polecam.
Umiarkowanie
to karta balansu i harmonijnego przepływu. Czy to przepływu między
„ja” a „inni”, harmonii w relacjach (dwa kielichy pokazują,
że te uczucia powinna przepływać harmonijnie, dajemy i bierzemy
tak, by było to zdrowe), ale też harmonii energetycznej. Pokazuje,
że jeśli tę energetyczną harmonię osiągniemy, to i w
pozostałych sferach się nam wszystko ułoży. A poczucie własnej
wartości rośnie proporcjonalnie z pojawianiem się coraz większego
dystansu czy to do wewnętrznego krytyka, czy do zewnętrznych
krytyków i tego, co nas otacza. Anioł na karcie jest wyluzowany,
nie ma się czym przejmować, bo jest totalnie zanurzony w nurcie
ogromnej rzeki rzeczywistości, w którym wszystko dzieje się samo i
bezwysiłkowo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz