Tytuł
jest nieco przewrotny. Ponieważ nie mam wcale intencji, aby ściągać
moich Czytelników w dół i tutaj głosić jakiś pesymizm. Nie,
nie. Po prostu naszła mnie taka refleksja, którą chciałam się
podzielić. O singlach.
Znam
wiele singli i wiele singielek. Niekiedy wchodzą oni w tryb
maksymalnego nastawienia na znalezienie partnera. Tylko o tym mówią,
robią wszystko, aby tę osobę spotkać, płaczą jakie to są
samotne i nieszczęśliwe. No jasne, bycie singlem to nie bułka z
masłem, człowiek to istota społeczna i każdy potrzebuje być z
kimś. Nawet najwięksi psychopaci i mordercy biorą w więzieniach
śluby. Co akurat jest dosyć dziwnym zjawiskiem i nawet istnieje
jakiś psychologiczny termin, który je opisuje. Ale skoro już tak
się zdarzyło, że jest się singlem, takim nieszczęśliwym,
biednym, smutnym singlem, który robi wszystko, tylko by tego
męża/żonę znaleźć, bo myśli, że wtedy będzie lepiej,
szczęśliwiej, radośniej, pełniej, to może warto się zastanowić
nad poczuciem wewnętrznego spełnienia, które można odnaleźć w
środku, a nie na zewnątrz.
Trochę
tak jest, że my wszyscy nieustannie szukamy spełnienia i
stabilności na zewnątrz – w pracy, zarobkach, tytułach,
osiągnięciach, tym, co ma pozory trwałości i stabilności. Ja tak
robię cały czas, choć jakaś część mnie zdaje sobie sprawę, że
to budowanie zamków na piasku. Bo to szukanie oparcia w czymś, co
nie jest trwałe. Jest takie
powiedzonko: „nikt mi tego nie dał, nikt mi tego nie odbierze”.
Tak trochę jest z medytacją – nikt nam tego nie dał, nikt nam
tego nie odbierze. Bo to po prostu jest w nas. Kwestia tylko, żeby
do tego dotrzeć i wracać, i docierać na nowo i wracać, na krócej,
na dłużej. Nikt mi nie dał przestrzeni, światła i ciszy. Ona
jest. Nie umiem przebywać w ciszy i przestrzeni cały czas, to jest
trudne, to jest coś, co trzeba w sobie wyćwiczyć, wytrenować,
wprowadzić do nowych nawyków. Posłuchać instrukcji nauczyciela i
próbować. No i mi się czasem udaje, czasem nie. Ale zauważyłam,
że to jedyny sposób na to, by mieć stabilność i wewnętrzne
spełnienie. Zwrócić się do środka i szukać stabilności w sobie.
Jeśli
jesteśmy nieszczęśliwi przed związkiem, to w związku też
będziemy. Nie ma co się łudzić. A uciekanie od życia i
doświadczania rzeczywistości, czekanie na to, aż ktoś nam da
szczęście, bo nas pokocha, to troszkę marnowanie czasu, który
można przeznaczyć na rozwój, poznawanie świata, przyjaźnienie
się z ludźmi, odkrywanie nowych pasji. Bycie singlem może mieć
fajne strony.
Lepsze
jutro nie nadejdzie, bo jedyne co mamy do dyspozycji to
teraźniejszość. Liczy się ten moment, w którym właśnie się
znajdujesz i to, jak zechcesz go przeżyć. Jęcząc, krytykując,
narzekając, ściągając się w dół? Czy z odrobiną przestrzeni,
radości, spokoju, miłości do samego siebie? Ty decydujesz.
Jeśli ten post Cię zainteresował, okazał się przydatny, to zapraszam do postawienia mi wirtualnej kawy: postaw mi kawę
Super mijesce http://astromagia.info bardzo polecam.
OdpowiedzUsuń