W
dzisiejszym odcinku mojego saturnowego-anty-coachingu chciałam
opowiedzieć Wam o tym, czym jest mudita i co ma wspólnego z
Dziewiątką Kielichów. Bo to całkiem ciekawe, a jednocześnie
przydatne w duchowej praktyce. Gwoli wyjaśnienia – antycoaching,
ponieważ moje podejście do duchowości jest takie, że nie chodzi w
niej o jakiś rozwój, tylko raczej integracje z teraźniejszością, czyli pełne doświadczanie bycia tu i teraz. Bo
tak jak jest, jest już doskonale. Tak przynajmniej uczą mnie moi
nauczyciele, a ja próbuję wcielać te nauki w życie. Co wychodzi raz lepiej, a raz gorzej.
Ale
właśnie, pojawia się zazdrość, że inni coś mają fajnego, coś
im lepiej idzie, może nawet osiągnęli sukces. Co wtedy? Uczucie
zazdrości bywa bardzo dokuczliwe i męczące, choć samo w sobie nie jest ano ani złe, ani dobre. Po prostu jest. Jednak wchodząc w tą emocję, wzmacniając ją, budując całą historię, może nas ta emocje nieźle wykończyć! Także dopiero to, co robimy z emocją może być szkodliwe, bądź pożyteczne. Może nam przynieść ulgę, albo doprowadzić do tego, że sami się zamęczymy.
Albo pojawiają się negatywne emocje i niechęć do samego siebie. Depresyjne poczucie niskiej wartości, które wiąże się z tym, że się nie kocha siebie samego, co powoduje, że ma się w głowie wewnętrznego krytyka, który cały czas komentuje i dokucza zabierając dobry nastrój. Trudnych stanów może być bardzo dużo i same w sobie po prostu są. Dopiero nasza reakcja na nie sprawia, że wchodzimy w mentalne piekło, bądź w mentalne niebo.
Co zatem można zrobić? Budda nauczał o mudicie, czyli radości z sukcesów i szczęścia innych osób. O tym, że warto cieszyć się, gdy widzimy, że komuś się coś udaje. Jest to rodzaj treningu. Podobnie Patańdżali zwracał uwagę, że kultywowanie miłości, współczucia, radości ze szczęścia innych oraz bezstronności jest drogą do oczyszczenia umysłu. Jest to zatem rodzaj praktyki, czyli czegoś co można ćwiczyć na poduszce medytacyjnej, by umysł stawał się coraz spokojniejszy i pełen harmonii.
Albo pojawiają się negatywne emocje i niechęć do samego siebie. Depresyjne poczucie niskiej wartości, które wiąże się z tym, że się nie kocha siebie samego, co powoduje, że ma się w głowie wewnętrznego krytyka, który cały czas komentuje i dokucza zabierając dobry nastrój. Trudnych stanów może być bardzo dużo i same w sobie po prostu są. Dopiero nasza reakcja na nie sprawia, że wchodzimy w mentalne piekło, bądź w mentalne niebo.
Co zatem można zrobić? Budda nauczał o mudicie, czyli radości z sukcesów i szczęścia innych osób. O tym, że warto cieszyć się, gdy widzimy, że komuś się coś udaje. Jest to rodzaj treningu. Podobnie Patańdżali zwracał uwagę, że kultywowanie miłości, współczucia, radości ze szczęścia innych oraz bezstronności jest drogą do oczyszczenia umysłu. Jest to zatem rodzaj praktyki, czyli czegoś co można ćwiczyć na poduszce medytacyjnej, by umysł stawał się coraz spokojniejszy i pełen harmonii.
Brahmawihary,
czyli inaczej Cztery Niezmierzoności (miłująca dobrać, radość
ze szczęścia innych, współczucie, wolność od pożądania i
niechęci), to ważny element jogicznej i buddyjskiej ścieżki. Patańdżali napisał:
Wynika z tego, że według niego był to sposób, aby oczyścić umysł. Z
jednej strony opisują one to, jaki powinien być efekt duchowej
praktyki. Czyli z osoby przebudzonej te właściwości powinny same
promieniować, nie musi nic już nawet robić. Po prostu w jej umyśle
jest sama miłość, dobro, radość ze szczęścia innych. Osoba
nieprzebudzona musi włożyć nieco wysiłku, by je mieć w umyśle,
czyli trenować. Można to zrobić siadając na poduszce i wzbudzając
w sobie miłość do siebie samego, do bliskich, do dalszych
znajomych, do obcych ludzi. Po wzbudzeniu tego uczucia dobrze jest w nim trwać i odczuwać je. Kolejnym krokiem może być głębokie
życzenie, abyśmy sami byli szczęśliwi, aby nasi bliscy byli
szczęśliwi, oraz aby wszystkie istoty były szczęśliwe.
Wzbudzanie w sobie tego uczucia jest piękną praktyką. Można
wzbudzać w sobie radość ze szczęścia innych i przebywać w tym
stanie. Nasz umysł będzie powoli budował w sobie nowe nawyki, nowe
ścieżki, które z czasem mogą stać się automatyczne. Jest to z pewnością dużo lepszy sposób na spędzenie czasu, niż tworzenie w głowie gniewu, nienawiści, zazdrości, lęku czy chciwości.
Poprzez
pielęgnowanie uczucia życzliwości (maitrī),
współczucia (karuṇā),
zadowolenia (mudita), równowagi (upekṣā)
wobec szczęścia,
nieszczęścia, dobra i zła – oczyszczenie świadomości1.
Jeśli
martwicie się, że ta praktyka stanowi rodzaj wyparcia, zepchnięcia
szkodliwych emocji do podziemi umysłu, to moim zdaniem jedyną radą
na to jest autentyczność. Czyli szczere i autentyczne odczucie
życzenia sobie samemu szczęścia i innym, które powinno płynąć
z głębi serca (bądź wprost z kanału centralnego).
Nazwałam
to lekcją Dziewiątki Kielichów, ponieważ w tarocie marsylskim
Jodorowskiego te kielichy stoją sobie obok siebie w równowadze i w
harmonii. Jakby był to już prawie stan pełni szczęścia, ale to
9, więc jest działanie, bo 9 jest liczbą aktywną. I to działanie
może polegać na dzieleniu się szczęściem i radością ze
szczęścia innych. Pokazuje ona grupę, która działa w harmonii,
współpracuje z sympatią. Każdy ma swoje miejsce i odbiera
pozytywną energię od innych. Przepływ jest bardzo płynny, jakby
stanowiły one tak naprawdę jedność. Sam Jodorowsky w swojej
książce tłumaczy, że ta karta pokazuje stan, w którym
emocjonalne spełnienie zostało osiągnięte i pora na to, by w tej
sferze rozpocząć coś nowego. Ponieważ dziewiątka związana jest
z tworzeniem czegoś nowego, zatem pora zagospodarować nowe
emocjonalne obszary, wyjść ze sfery, w której się jest. Coś się
skończyło i pora otworzyć się na nowy cykl, nową miłość.
Liście na karcie są jesienne, zwiędnięte, pokazując, że pewien
proces dobiegł końca.
Moim
zdaniem na Dziewiątkę można również tak spojrzeć, że pokazuje
ona co możemy z emocjami zrobić. Na poziomie duchowym możemy
trenować radość ze szczęścia innych, współczucie i miłującą
dobroć. Pokazują one gotowość na nową miłość, gotowość na
nowy związek i bycie z kimś. A na poziomie duchowym możemy mówić
o rozwoju pięknych właściwości w umyśle, które z nas
promieniują, przelewają się i mamy ochotę się nimi dzielić. Bo
kielichy mogą być wypełnione pięknem, dobrem, miłością, lub
mogą być wypełnione trucizną, czymś gorzkim, czy okropnym w
smaku. W znacznej mierze od nas zależy czym te kielichy wypełnimy,
oraz co potem z tą energią zrobimy.
W
odwróceniu mogą one pokazać, że w grupie ludzi jest dysharmonia,
coś zaburza równowagę energetyczną, nie ma współpracy, są
trudne emocje. Również
to utrata poczucia bezpieczeństwa. Narastające trudności.
Całkowite poświęcenie się jednej rzeczy/osobie/pasji kosztem
innych. Kryzys emocjonalny. Osamotnienie, poczucie pustki. Nostalgia. Egoizm. Hulanki. Uzależnienie.
Hedonizm. Na wierzch mogą wyjść błędy, niedoskonałości,
uchybienia. Wcześniej tłumione emocje dochodzą do głosu – może
to dać poczucie ulgi, wyswobodzenia się. Zgłębienie się w to, co
się kryje za czyimiś emocjami, pod maską.
Tak naprawdę opisana przeze mnie praktyka może pasować do każdej karty z dworu kielichów. Bo w każdej z nich mamy naczynie, które może być wypełnione emocjami na różne sposoby, a relacje między kielichami pokazują co z nimi robimy dalej. Wybrałam Dziewiątkę, bo po niej jest Dziesiątka, czyli stan spełnienia. A według tradycji buddyjskiej praktyka Brahmawihar właśnie do takiego stanu prowadzi.
Światło Eremity - w mojej książce, która już niebawem się ukaże, nie ma lekcji kart, ani antycoachingu, za to jest bardzo dużo informacji na temat interpretacji kart. :)
Trochę o zarządzaniu emocjami - polecam również tekst o innym sposobie pracy z emocjami, który polega na przeżywaniu i akceptowaniu tego, co się pojawia.
1 JS. I.33.
Światło Eremity - w mojej książce, która już niebawem się ukaże, nie ma lekcji kart, ani antycoachingu, za to jest bardzo dużo informacji na temat interpretacji kart. :)
Trochę o zarządzaniu emocjami - polecam również tekst o innym sposobie pracy z emocjami, który polega na przeżywaniu i akceptowaniu tego, co się pojawia.
1 JS. I.33.
jeśli ten post Cię zainteresował, okazał się przydatny, to zapraszam do postawienia mi wirtualnej kawy: postaw mi kawę
moj saturn jest w baranie w retrogradacji (6d) i w opozycji do wenus w wadze (12d) ja nie umiem sie milowac gdyz nie znam milosci a swiat wudaje mi sie cuchnaca kloaka a taka byl moj 'dom'
OdpowiedzUsuńPrzykro mi :( Niestety nasze karmiczne uwarunkowania są czasami ciężkie, ale zawsze jest możliwość, żeby znaleźć trochę ulgi, choćby poprzez medytację :)
OdpowiedzUsuńWysyłam ciepło i pozytywną energię <3