Tak, ten post jest dokładnie na ten temat – jak
wyrzucać pamiątki, rzeczy, które nie zostały zabrane, a które budzą całą
gamę najróżniejszych wspomnień i myśli. Ten temat jest bardzo ważny, bo
jak zrobicie to dobrze, to okaże się, że przeprowadziłyście właśnie
najpiękniejszy i najbardziej uzdrawiający rytuał odcinania się od
przeszłości! Brzmi nieźle?
Dużo tu zależy od
rodzaju związku i od tego, jak rozstanie przebiegło. Najbardziej
upraszczając można podzielić związki na: 1)zdrowe, 2)deficytowe. O ile w
tym pierwszym przypadku wyrzucanie powinno pójść w sposób gładki i bez
żadnych przeszkód, o tyle w tym drugim może się przeciągać i być
odkładane na kiedyś. W przypadku związków deficytowych cały ten proces
dochodzenia do siebie ciągnie się jak guma Donald, bo przecież ten
związek pełnił ważną funkcję – zapełniał jakąś pustkę, lęk, brak...
Dlatego łatwo nie jest, ale to nie oznacza, że w ogóle jest to
niewykonalne.
Oczywiście nie namawiam do
spuszczania w toalecie laptopa należącego do byłego faceta, nawet jak
jest ogromna pokusa by tak zrobić. Do wyrzucania najlepsze są rzeczy
naładowane silnym emocjonalnym ładunkiem. Nie chodzi o to, by wyrzucić
całą szafę, ale by znaleźć to, co powoduje najwięcej rozterek, bólu,
emocji. Może być to jeden przedmiot, ale ważne by bardzo mocno kojarzył
się z relacją. I teraz w zależności od upodobań dobrze jest zaplanować
jaki żywioł będzie najlepszy. Czyli: wrzucamy do rzeki, zakopujemy w
ziemi, usypujemy wielki stos i podpalamy, a może tniemy na milion
kawałków i puszczamy z wiatrem. Najważniejsze jest odnalezienie swojej
drogi do wyrzucania. Nie ma przecież schematów, każdy ma swoją historię,
swoje emocje i doświadczenia.
Porę można wybrać
spontanicznie, albo popatrzeć na astrologię. Choć nie zawsze jest taki
komfort by czekać na odpowiednią fazę Księżyca, gdy tu i teraz uwiera
przeszłość. Nów na pewno jest dobry do wchodzenia w nowe rzeczy i
odcinanie się od przeszłości, próżny kurs lepiej omijać szerokim łukiem.
Jeśli
wybierzecie ogień pamiętajcie o bezpieczeństwie i przygotujcie sobie
gaśnicę. W razie czego. Nigdy nie wiadomo. Ogień jest doskonały, bo
wszystko wypala i zostawia popiół. Jako że podkreślam jak bardzo istotny
jest indywidualizm na ścieżce wyrzucania, to jak przeprowadzicie
podpalanie zależy od waszej duchowości i fantazji. Czy z modlitwą, czy z
medytacją, czy z psychologicznym nastawieniem, że o to właśnie zaczyna
się nowy rozdział w waszym cudownym życiu. Jeśli wybierzecie ziemię, to
wiadomo – przyda się łopatka, lub coś innego do kopania. Ogólnie polecam
ziemię, bo w naszej kulturze zakopywanie zmarłych jest rytuałem
pogrzebowym. Pogrzebanie starych spraw i emocji może być dosyć silnym
przeżyciem. W buddyzmie pojawia się metafora, że nie ma co nosić na
plecach trupów przeszłości. Trupy przeszłości to właśnie te stare
sprawy, wydarzenia, relacje, które nie dają spokoju i wracają zaburzając
dobre samopoczucie. Trupy przeszłości można zakopać i odciąć się od
nich w ten właśnie sposób. Woda jest mniej wymagająca jeśli chodzi o
dodatkowy ekwipunek. W przypadku wyboru powietrza niezmiernie istotne
jest miejsce – najlepiej szczyt Śnieżki. Nie ograniczajcie się, to ma
mieć moc.
Zaawansowanym polecam też wykorzystać
tarota i zaangażować karty, które o transformacji i odcinaniu mówią. Ale
zaawansowani to wiedzą, więc po prostu przypominam.
Gdy
już macie pomysł, wybrany żywioł, duchowe nastawienie i wiecie czy
modlitwa, czy coś innego, to pora przystąpić do działania. Najważniejszą
rzeczą jest powiedzenie sobie, że wszystko co robicie poświęcacie dobru
wszystkich istot, szczęściu – intencja by wasze działania były dobre
dla wszystkich czujących istot. Dla byłego też. No i działajcie.
Czy
to od razu pomoże? Każdy człowiek jest indywidualnością ze swoją własną
osobistą gamą doświadczeń. Jednej osobie pomoże od razu, u drugiej
będzie to pierwszy krok na drodze do uzdrawiania przeszłości, trzecia
pomyśli, że to głupoty i idzie do domu, a czwarta podziękuje żywiołom i
odnajdzie w swoim sercu spokój. Różnie bywa. Rozstanie to bolesny
proces, który często w swej strukturze przypomina coś w rodzaju żałoby. W
końcu przeżywa się wtedy stratę, tylko przy rozstaniu pojawia się ten
dodatkowy element - nadzieja. A nadzieja na powrót może mocno zablokować
ruszenie naprzód. Życzę wszystkim, aby uzdrawianie przeszłości szło
idealnie i bez zakłóceń. <3 metta&peace
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz