Jakiś
czas temu spotkałam się z Kasią (znaną jako Tafalarota) i jednym
z elementów tego przemiłego spotkania była wymiana talii. Nie
powinno nikogo dziwić, że od osoby, która jest bezramkowcem i
wprowadziła nawet modę na bezramkowstwo, dostałam talię bez
ramek. Czyli przepiękną talię Morgana-Greer'a. Idealna dla bezramkowców, bo już na starcie nie ma ramek ;)
Została
ona opracowana na bazie dwóch talii, jednej bardziej, a drugiej
mniej popularnej: RWS oraz talii Paula Fostera Case'a. Przeważnie
można spotkać się z informacjami tylko o wpływach RWS, ale to
właśnie P. F. Case wywarł wielki wpływ na Greer'a. Ten okultysta żyjący w XX w. napisał sześć książek o tarocie i wraz z Jesse Burns Parke stworzył własną talię. Nie odbiegała od projektu Ridera-Waite'a, poza tym, co Case uważał za poprawienie niedociągnięć i błędów Waite'a. Case bardzo poważnie podchodził do dywinacji i przestrzegał przed nadużywaniem tarotowej wyroczni.
Bill
Greer pisze, że by stworzyć tę talię udał się na wieś i z dala
od zgiełku i rozproszenia skupił się na swoim dziele. To co było
najistotniejsze to kolory – nasycone, intensywne. To one miały
zwracać uwagę i budzić emocje w odbiorcy jeszcze zanim zdąży
wniknąć w symbole i zacznie analizować. Kolorystyka nie jest
przypadkowa, ale wzorowana jest na instrukcjach Case'a.
Jeśli
chodzi o estetyczną stronę, to talia jest jakby ulepszonym RWS. Nie
mówię, że rysunki Pameli Coleman-Smith mi się nie podobają, ale
chodzi o nową jakość jaką Greer w nich zawarł. Nazwałabym to wyrazistością.
Większość kart
nie odbiega od pierwowzoru, chociaż kilka różni się całkowicie. Greer stworzył wyjątkowo mrocznego i odpychającego Diabła, który kojarzy się z zapachem siarki i krwią niemowląt składanych w ofierze. Dziewiątka Mieczy również ma swoją specyfikę - trochę przywodzi na myśl Ósemkę Mieczy i te stany lękowe nie są tak wyraziście ukazane jak w RWS. Bardziej zablokowanie, niemożność wykonania żadnego ruchu, a nie stan zagrożenia, koszmary i bezsenność.
Atutem tej talii jest to, że łatwo się ją czyta, przemawia do wyobraźni i intuicji. Podoba mi się innowacja w Kole Fortuny - ta tajemnicza ręka kręcąca kołem, ludzie na szczycie bawią się w najlepsze nieświadomi, że zaraz podzielną los kolegi, który spada i widzimy już tylko jego nogi. Słońce jest bardzo przyjemne. Kochankowie nietypowi, nie kojarzą się z wyborem, a po prostu z miłością. Najbardziej
podobają mi się te karty:
Piątka i Dziesiątka Mieczy oraz Sąd Ostateczny to karty, które przykuwają uwagę swoją intensywnością i przekazem. Jest w nich coś mocnego. Jeśli chodzi o praktyczne informacje: bardzo solidne wykonanie. Dobra jakość. Podsumowując: świetna talia i warto ją mieć. Idealna zarówno dla początkujących, jak i dla zaawansowanych. Dodatkowo na zdjęciach można zobaczyć plus braku ramek - karty tworzą opowieść, jednak karta przenika w drugą, są całością.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz