O ile
nie jesteś robotem z przyszłości, ani nie masz serca ze stali, to
zapewne nie przepadasz za rozstaniami. Przeważnie są one trudnym i
bolesnym doświadczeniem, które wyzwala całą paletę emocji od
nienawiści, gniewu, czy chęć powrotu oraz różnego rodzaju obsesje. A czasem wszystko naraz. Osoby
porzucone często odczuwają wielki strach, że sobie nie poradzą, a
rzeczywistość w pojedynkę jest zbyt przytłaczająca, co może
skutkować atakami paniki i histerii.
Kiedy
w związku nie dzieje się najlepiej, jest więcej spięć i kłótni,
niż miłych chwil, a nadzieja na poprawę jest znikoma, coraz
częściej mogą pojawiać się myśli o rozstaniu. Może być też
tak, że związek jest taki nudny, że to rozstanie samo przychodzi,
a partnerzy nawet nie wiedzą kiedy. Ale tym przypadkiem się tu nie
zajmujemy. Albo partnerzy mają tak różne zainteresowania i formy
spędzania czasu, że widują się coraz rzadziej i coraz mniej ich
łączy. Związek może być dysfunkcyjny a sygnałem, który to
potwierdza jest to, że pojawiają się myśli o odejściu.
Słuchanie
ciągłej krytyki, nieustanna walka, budowanie obronnych murów,
oskarżanie się o wszystko, a nawet agresywność, kłótnie, stres,
brak przestrzeni i kontrolowanie – jest wiele symptomów, które
wskazują, że związek jest w kiepskiej kondycji. I człowiek ma
prawo nie chcieć angażować swoich sił i energii do ratowania go.
Jeśli ciągłe walki i tak pochłonęły sporo zasobów, a wizja
naprawy związku kojarzy się jedynie z długimi godzinami spędzonymi
u terapeuty dla par, który na koniec i tak powie, że z tej mąki
chleba nie będzie, to wtedy trzeba zaryzykować. No właśnie, to
lęk przed podjęciem ryzyka często trzyma ludzi w dysfunkcyjnych
relacjach. Obawa, że już się nikogo lepszego nie znajdzie, albo
strach, że kolejny związek będzie taki sam, przerażenie na myśl
o samotności – to wszystko blokuje. Ale jak pokazują badania
amerykańskich naukowców1
osoby po rozwodach często czują ulgę i cieszą się wolnością.
Odzyskanie swobody i przestrzeni może być bardzo pięknym i
ciekawym doświadczeniem.
Jednak
rozstanie może też boleć, przerażać, spowodować płacz czy
wybuch gniewu. Nikt nie chce tego dla siebie, więc łatwiej jest
uciec przed tak poważną decyzją, tak mocno wpływającą na drugą
osobę. Najlepiej przemyśleć na chłodno wszystkie argumenty. Nie
bój się posądzenia o wyrachowanie. Miłość to nie droga przez
mękę i cierpienie. Miłość to szczęście. Jeśli czujesz, że
tego nie ma, to przemyśl dobrze swoją decyzję odkładając na bok
emocje (czy dobre, czy złe). Gdy już wybierzesz czy chcesz iść
drogą wolności, czy trwać w związku, w którym coś nie działa,
to się tej decyzji trzymaj. Szczerość i konkretne działania są lepsze niż np. prowokowanie partnera, żeby to on zerwał, czy trwanie w trudnej relacji i czekanie, aż się pojawi wybawca w postaci nowej miłości, dla której się rzuci osobę, z którą się jest. Lepiej być uczciwym wobec siebie i wobec tej drugiej osoby.
W
przypadku, gdy już wiesz i czujesz, że związek się wypalił jak
noworoczny sztuczny ogień, to dobrze, żebyś miał/a jaja i
powiedział/a to partnerowi w twarz. Smsy czy facebook to trochę
dziecinne i taki sposób zrywania pokazuje jedynie brak szacunku. Wysyłanie listów może i było fajne w
gimnazjum, ale teraz po prostu umów się w kawiarni, albo w jakimś
innym neutralnym miejscu. Bądź szczery, nie owijaj w bawełnę –
dobrze, żeby partner wiedział jaki jest powód rozstania, co się
właściwie dzieje. Ale unikaj ranienia i sprawiania bólu.
Pamiętaj
o stanowczości, bo na pewno usłyszysz, że warto dać sobie jeszcze
jedną szansę. Ale skoro na chłodno taka decyzja została podjęta,
to nie ma sensu jej zmieniać pod wpływem emocji, bo zamieni się to
tylko w bolesne dla wszystkich przepychanie. Zasada numer jeden:
konsekwencja. Jest to bardzo ważna zasada, gdyż często po
rozstaniu uruchamia się mechanizm zwany idealizowaniem partnera.
Myśli się o samych dobrych cechach, o tym jak ta relacja była
dobra i piękna, co tylko wyzwala wielką chęć powrotu. Nie rób
tego. To mechanizm zwodzenia siebie samego. Wróć do zasady numer
jeden i zajmij się czymś innym. Najlepiej zasadą numer dwa: skup
się na sobie.
Zasada
numer dwa jest istotna, gdyż po rozstaniu może się pojawić chęć
by jak najszybciej znaleźć pocieszenie w ramionach jakiejś osoby.
Trochę jest to mechanizm przypominający leczenie kaca piciem piwa.
Nie rób tego. Tylko kogoś skrzywdzisz, bo raczej świeżo po
rozstaniu mało kto jest gotowy by budować od podstaw nową relację.
Zajmij się przyjaciółmi, rozwojem, pasjami. Ciesz się wolnością.
Jeśli chcesz płakać, to płacz. To bolesny proces, który w pewnym
sensie przypomina żałobę (jeśli była to głęboka relacja, a nie
jakieś pitu pitu), więc spokojnie oswój się z tym i akceptuj
wszystkie emocje jakie się pojawiają. Dlatego to jest lekcja
Śmierci. Strata boli, ale idziemy dalej. Zaczynamy nowy etap życia
na nowo, zostawiając przeszłość i przygotowując grunt na
zbudowanie czegoś pięknego i zdrowego. Na karcie Śmierć widzimy
żyzną ziemię – to jest bycie w procesie narodzin. Jednak jeśli
nie zamkniemy przeszłości, to nie zrobimy miejsca na coś nowego.
Doświadczenia, które zebraliśmy pomogą nam to stworzyć. Owa
lekcja mówi: „nie ciągnij za sobą trupów przeszłości... puść
przeszłość i rusz dalej”. Nikomu jeszcze nie pomogło wleczenie ich za sobą.
Może
pojawić się myśl o przyjaźni z byłym partnerem. Najczęściej
świeżo po rozstaniu jest to bardzo trudne i może się przerodzić
w jakąś dziwaczną relację. Lepiej jest odczekać. I wrócić do
zasady numer dwa: skupić się na sobie. Utrzymywanie kontaktu z
partnerem przez ciągłe telefony i smsy jest bardzo daleko od ok.
Może tylko spowodować, że u tej osoby zostanie rozbudzona nadzieja na powrót. Każdy taki kontakt zinterpretuje jako szansę by znów być razem. Dlatego pamiętaj o zasadzie numer trzy: bądź jednoznaczny/a i maksymalnie przejrzysty/a. Zerwanie to zerwanie. Ex to ex, a nie relacja na zasadzie friends with benefits, ani opcja awaryjna, gdyby się jednak nie daj boże nie powiodło z kimś innym. Nie trzymaj swojego byłego, nie rób nadziei, bo każde podtrzymywanie kontaktu może zostać tak odebrane. Rusz dalej. I idź radośnie ku nieznanemu. Po karcie Śmierci jest w końcu Umiarkowanie – czas na cieszenie się, harmonijny związek, idealny przepływ energii. Bo po lekcji Śmierci już wiesz jak to zbudować. A Umiarkowanie to doskonały balans, który osiągniesz, jeśli odważysz się iść po swoje szczęście.
Może tylko spowodować, że u tej osoby zostanie rozbudzona nadzieja na powrót. Każdy taki kontakt zinterpretuje jako szansę by znów być razem. Dlatego pamiętaj o zasadzie numer trzy: bądź jednoznaczny/a i maksymalnie przejrzysty/a. Zerwanie to zerwanie. Ex to ex, a nie relacja na zasadzie friends with benefits, ani opcja awaryjna, gdyby się jednak nie daj boże nie powiodło z kimś innym. Nie trzymaj swojego byłego, nie rób nadziei, bo każde podtrzymywanie kontaktu może zostać tak odebrane. Rusz dalej. I idź radośnie ku nieznanemu. Po karcie Śmierci jest w końcu Umiarkowanie – czas na cieszenie się, harmonijny związek, idealny przepływ energii. Bo po lekcji Śmierci już wiesz jak to zbudować. A Umiarkowanie to doskonały balans, który osiągniesz, jeśli odważysz się iść po swoje szczęście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz