Tarot
to narzędzie dla indywidualistów. Wyraża się to w tym, że każdy
tarocista tworzy swój własny sposób pracy z kartami, swój język
i umiejętność czytania go. Można przy tym opierać się na jakimś
systemie (np. złotego brzasku, Crowleya, Arthura Waite'a,
Jodorowskiego itd.), ale nie da się być czyimś kserem. Jeśli
jesteś, to znaczy, że coś robisz nie tak. I dlatego czytając
różne książki o tarocie można podpatrzeć jak inni tarociści
stawiają karty. I to jest jeden z powodów, dla których warto
sięgnąć do książki Camelii Elias „Marseille Tarot. Towards The
Art of Reading”. Camelia Elias już na starcie zaznacza, że chce pokazać jak
robi rozkłady, a nie bawić się w oderwane od praktyki opisy. I
słowa dotrzymuje.
Camelia
Elias jest profesorem amerykanistyki, a także krytyczną badaczką
ezoterycznych nurtów. Aha, jest też tarocistką, która ma do
tarota podejście specyficzne, które określa jako „zdroworozsądkowe
i logiczne”. Czytanie tarota jest według niej podobne do czytania
znaków drogowych. Proste, logiczne i oparte na zdrowym rozsądku.
Opiera się na A. Jodorowskim, E. Enriquezie, ale i widać wpływy
Yoava Ben-Dova – czyli odniesienia do nurtu, w którym nastąpiło
bardzo silne odejście od XIX/XX-wiecznej szkoły okultystycznego
tarota. Owi tarociści podkreślają, że tarot został połączony z
okultyzmem dopiero w tym okresie, a wcześniejsze talie nie miały
nic wspólnego z kabałą, hermetyzmem, okultyzmem czy kabalistycznym
chrześcijaństwem. Chcąc dotrzeć do czystego tarota sięgają po
najstarsze talie marsylskie i interpretują je przede wszystkim
opierając się na numerologii (Jodorowsky, Ben-Dov), poezji tarota
(Enriquez), zdrowym rozsądku (Elias), obserwacji, co dzieje się na
karcie oraz na symbolach, które są ogólnie przyjęte w danym kręgu
kulturowym (np. chyba każdy się zgodzi, że biel to czystość,
niewinność, choć niektóre z symboli są wieloznaczne, np. zieleń
to nadzieja, ale też zazdrość itd.).
Mam
wrażenie, że pierwsze 36 stron książki to przydługi wstęp, w
którym Camelia opowiada o swojej metodzie, o czytaniu tarota, o
historykach tarota i tłumaczy dlaczego w ogóle napisała tę
książkę skoro ma bloga, na którym jest już wszystko, a na
dodatek już tyle powstało książek o tarocie, że co można
jeszcze nowego dodać. I tym novum ma być to, że Camelia Elias w
swojej książce opiera się na talii Carolusa Zoyi (XVIII w.),
której jeszcze nikt nie opisał. Szkoda, że w przeciwieństwie do
swoich protoplastów nie zrobiła rekonstrukcji, bo niestety nie
widzę, żeby była gdzieś dostępna.
Po
tych 36 stronach jakby-wstępu Elias opisuje karty. Przy każdej z
nich jest krótki opis, słowa kluczowe, funkcja, odniesienie do
zdrowia, połączenia z innymi kartami oraz interpretacja rozkładu.
To ostatnie to najmocniejszy punkt tej książki – Elias pięknie
łączy ze sobą karty i pokazuje jak jedna przechodzi w drugą,
przeplata się i tworzy całą historię. Jest w tym jakaś poezja.
Elias nie kładzie nacisku na intuicję, czy jakąś magiczną rolę
kart, one po prostu są symbolami, które opowiadają historię.
Prosto i jasno. Miecze tną, za denary można coś kupić, a Wisielec
jest zawieszony. Karty opowiadają historię, która jest bezpośrednio widoczna na obrazkach (w grupie "Tarot w praktyce - wsparcie" nazywa się to "rozkładem komiksowym" :)).
Można
znaleźć w tej książce wiele inspiracji. Jednak jeśli ktoś jest
przywiązany do ezoterycznej głębi tarota, to poczuje się
zawiedziony. Takie uproszczenie tarota wydaje się być zbyt dalekie.
Na przykład Jodorowsky mimo swego podejścia nie zrezygnował z
ezoterycznej warstwy, tylko ją inaczej określił, całkowicie po
swojemu. Zresztą Elias ma za złe temu psychomagowi, że zbyt mocno opierał się na Freudzie, co jest bardzo słusznym zarzutem (można mu jeszcze zarzucić niespójność, gdyż Jodorowsky ma talent do ciągłego zaprzeczania sobie, jednak to zdaje się jeden z elementów jego zen-treningu, w którym nie warto się przywiązywać do żadnej odpowiedzi)! Ona chce wyjść poza wszystkie szkoły i systemy i oprzeć się na tym, co widzi. Jak karty ze sobą rezonują, jak jedna przechodzi w drugą, co widać.
Jeśli dla kogoś tarot to tylko i wyłącznie karty, które
są narzędziem jak każde inne, to takim osobom spodoba się bardzo
metoda Camelii Elias. Ale i te osoby, które uważają, że tarot to
coś więcej niż tylko karty, będą zachwycone, bo wyciągną wiele
z tego tekstu. Można się zainspirować, wziąć ile się uważa za
stosowne i po prostu zrobić coś całkowicie swojego wykorzystując
to, co komu w danym momencie odpowiada. A wziąć można sporo. Elias dekonstruuje tarota i nie buduje żadnego systemu. Bo u niej tarot jest sztuką opowiadania historii. Do tego wystarczy mieć trochę wiedzy psychologicznej i nawet bez intuicji można zacząć czytanie. Zresztą Elias nie przykłada uwagi do zdolności intuicyjnych, dla niej ten wymiar tarota jest gdzieś na dalszym, dalekim planie.
Sięgnęłam do tej książki, bo czułam z Camelią Elias jakąś więź ;). Obie zajmujemy się pracą naukową, historią tarota oraz tarotową praktyką. Jednak ja lubię widzieć w tarocie coś więcej niż tylko karty i to chyba podstawowa różnica między nami.
Camelia
Elias, Marseille Tarot. Towards The Art of Reading, Eyecorner
Press, 2015.
Świetna recenzja, bardzo za nią dziękuję :) Twoja charakterystyka świata tarocistów powinna znajdować się na pierwszej stronie każdego opracowania, dotyczącego nauki interpretacji kart.
OdpowiedzUsuń