Jak
na miłośniczkę tarota marsylskiego zdecydowanie za mało miejsca
poświęcam tej cudownej talii. Postanowiłam to nieco zmienić i
odkryłam, że nie było jeszcze recenzji książki, którą mam już
od dawna. W pisanym grubo ponad rok temu poście obiecałam, że
recenzja będzie i... zapomniałam o tym. Ale książka jest tak
dobra, że należy jej się porządna recenzja.
Yoav
Ben-Dov to postać, która ma za sobą lata kariery akademickiej i
pracy naukowej. Jednak bardziej ciekawe jest jego zainteresowanie
tarotem. Uczył się u samego A. Jodorowskiego i wpływ tego pana
jest u niego bardzo mocno widoczny. Ben-Dov przedstawia w tej 259-cio
stronnicowej książce swoją metodę, którą streszcza w trzech
punktach: 1. Karty tarota nie mają ustalonych i niezmiennych
znaczeń, które można wykuć; 2. miejsce karty w rozkładzie nie ma
stałego znaczenia, a zmienia się w zależności od układu kart; 3.
nie interpretujemy każdej karty oddzielnie, ale patrzymy na całość.
Innymi słowy zawsze istotny jest kontekst, to jakie karty są obok
siebie i jakie było pytanie. Za każdym razem ta sama karta może
pokazywać całkiem inną historię i odsłaniać specyficzne
znaczenia właściwe tylko i wyłącznie danej sytuacji. Nie zaleca
on też trzymania się jednego, zafiksowanego rozkładu, bo może się
okazać, że przy danym pytaniu trzeba znany nam rozkład przeczytać
już nieco inaczej.
No i
trzeba przyznać, że Ben Dov nie odkrywa Ameryki. Już na kursie
Suliga nas uczył, że tarot to „twórcza wyobraźnia” i nie mamy
lecieć książkowym znaczeniami, a się otworzyć na to, co widzimy
i dać się ponieść fantazji. Czytać obrazy i symbole i słuchać
tego, co nam podpowiada intuicja. I raczej robi tak każda wróżka i
tarocistka. Widzi układ kart i po prostu wyciąga z niego historię.
Co zatem jest unikalnego w metodzie Ben Dova? Może to, że zamiast
klepać utarte formuły, pokazuje jak inaczej można spojrzeć na
kartę? Zrobił już to Jodorowsky, który w podobny sposób czyta
karty. Np. Papieżyca to może być aktorka przygotowująca się do
występu na scenie (na kolanach trzyma tekst, który sobie powtarza).
Ben Dov podaje receptę na każdą kartę pokazując jak można ją
inaczej ugryźć. Z jednej strony to przydatna podpowiedź, z drugiej
można za bardzo się przywiązać do jego odpowiedzi i wpaść w
schemat zamiast pójść drogą „open readingu”. Nie jest lekko
znaleźć balans.
Tym,
co wyróżnia Ben-Dova od innych tarocistów jest jego odejście od
typowych znaczeń RWS. I jasne, że nie jest to też jakoś
specjalnie unikalne, bo już Jodo odszedł od RWS, a przed nim sporo
innych tarocistów. Ale Ben-Dov zrekonstruował sobie talię
marsylską Nicholasa Converta (1760) i to na niej opiera swoje
interpretacje. A podstawowa różnica dotyczy oczywiście małych
arkanów. Rider-Waite-Smith to talia uchodząca za kultową,
szablonową i stanowiąca bazę. Jednak sporo tarocistów uważa, że
Arthur Waite zniszczył tarota i sprawił, że coś się w nim
zepsuło. Tacy tarociści próbują znaleźć swój własny sposób
na odczytanie kart, czasem całkiem inny od RWS, a czasem nieco
podobny.
tdm Dodal
Ben-Dov
odnajduje w symbolach owej marsylskiej talii swoje własne znaczenia.
Na przykład Piątka Kielichów według niego pokazuje połączenia z
innymi ludźmi, umiejętności społeczne, zdolność do tworzenia
przyjaźni, rozwijającą się grupę. A to wszystko dlatego, że
kielichy to emocje, uczucia, relacje, a na karcie mamy 5 stabilnych
kielichów połączonych rozwijającymi się kwiatami. Żadnego śladu straty i smutku! Piątka
Mieczy to przełom, wyjście poza swoje własne ograniczenia,
kierowanie się swoją własną drogą bez względu na przeszkody i
trudności, ale też narzucanie swojej woli innym. Wszystko dlatego,
że piątki są aktywne, a miecz na karcie sprawia wrażenie jakby
torował sobie drogę przez te inne miecze przełamując bariery. Nie ma tu nic na temat porażki, czy pyrrusowego zwycięstwa! Ważne są żywioły,
liczby, układ symboli i rośliny, które mogą pokazać, że coś
rozkwita, albo więdnie.
Ben-Dov
podkreśla, że dobrze jest poznać symbole, ponieważ uruchamiają
one głębsze, nieświadome warstwy umysłu tarocisty i pozwalają
dotrzeć do odpowiedzi, które już tam są. I tu dobrze się
uwidacznia psychologiczne podejście tego tarocisty. Nie mówi o
astralu, czy ciałach subtelnych, o tym, że tarocista wchodzi w
energie klienta, ale u niego jest to dosyć psychologiczne. I ok, ma
prawo. Według niego znaczenia kart się zmieniają, bo tarocista za
każdym razem podchodzi z innym stanem emocjonalnym do klienta, który
też ma swoją unikalność. Te symbole to ubiór, pozycje ciała,
kolory, pogoda, atrybuty, mowa ciała, liczby – wszystko na karcie
jest symbolem.
Książka doskonale porządkuje wiedzę o tarocie i daje fajną mapę. Mogą ją czytać zarówno osoby zaczynające przygodę z tarotem, jak i te bardziej zaawansowane.
Niebezpieczeństwa
jakie niesie bycie fanem tej książki, to zbyt wierne naśladownictwo
i wpadnięcie w schematyzm (a przecież cały czas Ben-Dov mówi,
żeby się na niczym nie fiksować!). No i też należy uważać, by
wymyślanie historii nie stało się intelektualno-psychologicznym
tworzeniem opowieści. A w tarocie chodzi o połączenie z
subtelniejszym wymiarem rzeczywistości na poziomie całkiem innym niż
głowa/intelekt. Moim zdaniem głowę należy wyłączyć siadając
do kart, bo za dużo myślenia może tylko skomplikować sprawę.
Minusy:
brak.
Dla
kogo: dla tych, którzy chcą odpocząć od RWS. No i znają język
angielski.
Yoav Ben-Dov, Tarot. The Open Reading, 2013.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz