poniedziałek, 25 lipca 2016

Toksyczna miłość. Trzecia odsłona lekcji Diabła.


Nie znam osoby, która nie lubi być zakochana. W końcu towarzyszą temu niezłe odloty, takie jak stan euforii, czy motyle w brzuchu spowodowane tym, że rozwija się wówczas cała apteka najróżniejszych substancji: adrenalina, dopamina, noradrenalina, testosteron, endorfiny, oksytocyna, wazopresyna. Świat staje się piękniejszy, a my sami jesteśmy tacy doskonalsi i fajniejsi. Partnera postrzega się wówczas jako idealną drugą połówkę (złośliwi twierdzą, że ta faza idealizowania jest potrzebna, bo bez tego, gdyby trzeba było się zmierzyć z rzeczywistością, to nikt by się nigdy w żadne związki nie pakował).

Ale co wtedy, gdy taki stan staje się obsesją, narkotykiem, który pozwala odlecieć od szarej i bolesnej rzeczywistości? Gdy ten narkotyk daje nam odmienne stany świadomości i sprawia, że w końcu człowiek czuje się dobrze. Troski zniknęły, problem z poczuciem niskiej wartości gdzieś tam spadł na dalszy plan, w końcu jest dobrze – narkotyk skutecznie odrywa od problemów i bolesnej pustki, która niczym rana siedzi gdzieś w sercu. Ale taki stan nie trwa wiecznie – gdy minie, albo sielanka zostaje zaburzona pojawia się smutek i cała gama negatywnych emocji. Nastrój i samopoczucie uzależnione są od tej drugiej osoby. Bez niej pojawia się poczucie pustki, beznadziejności, wyjałowienia. Pojawia się coś w rodzaju głodu – obsesyjna potrzeba, by wejść w kolejny związek, albo by zatrzymać za wszelką ceną ten, który trwa nawet jeśli jest oazą toksyczności. 

Toksyczna miłość, która jest formą używki, polega na tym, że całe życie tak mocno koncentruje się wokół partnera, że gdzieś traci się miejsce dla siebie. Może pojawić się rezygnacja z innych ludzi, znajomych i przyjaciół, by jak najwięcej czasu poświęcać obiektowi uczuć. Miłość wówczas działa jak środek znieczulający, a jednocześnie wiąże się z przeogromnym lękiem, że jej dopływ zostanie zamknięty i człowiek zostanie sam. Uzależniony od miłości panicznie się tego boi, jakby miał to być koniec świata. Jakby samotność była tym samym co samounicestwienie. Pojawia się u uzależnionego przeogromny lęk, że sobie nie poradzi, że rzeczywistość go przytłoczy jak gliniany garnek, że zostanie sam jak palec zdany na pastwę losu. Dlatego nałogowiec zrobi wszystko by być w związku. Wpakuje się w związek toksyczny, a nawet w związek z kimś, kto go nienawidzi i niszczy. Kto nim pomiata, albo po prostu nie da bliskości, miłości i ciepła – tzw. nałogowca unikającego bliskości. Nałogowiec unikania bliskości to druga strona toksycznej miłości i jak sama nazwa wskazuje to osoba, która nikogo do siebie blisko nie dopuści, a raczej będzie przyciągać i odpychać niczym pokręcony sadysta. 

Osoba uzależniona zrobi dla partnera wszystko, nawet zrezygnuje z własnej tożsamości, z pasji, stworzy symbiotyczną relację, w której wszystko będzie podporządkowane partnerowi. Co to wszystko ma wspólnego z Diabłem? Zaczynacie się martwić, że zaczynam pisać dla Frondy? :) Tarotowy Diabeł przybiera różne oblicza i formy. Czasem będzie to uzależnienie, czasem ogromna ambicja, rywalizacja, władza nad innymi, manipulacja. Mówi on o tym, co jest w nas mroczne, brzydkie i ohydne. A na dodatek wyciąga to wszystko na wierzch i odsłania. Oczywiście Diabeł ma też pozytywną odsłonę – jeśli czytałaś/czytałeś „W szponach Szatana” to coś już o tym wiesz. Uzależnienie od miłości pokazuje jedną z twarzy tarotowego Diabła – toksyczną więź, która sprawia, że człowiek żyje w iluzji, bo boi się skonfrontować ze swoimi problemami. A Diabeł mówi – staw im czoło, deal with it, wejdź w ten mrok! 

Oczywiście nikt nie chce babrać się w swoim własnym mroku mentalnym. Wygodniej zepchnąć to w odmęty nieświadomości i dalej tworzyć zaburzone relacje z innymi. Bo praca nad sobą jest bolesna, trudna, przykra i czasochłonna. Ale tarotowy Diabeł macha z karty ręką i wzywa do zgłębienia się w piekielną czeluść mówiąc: poznaj i zaakceptuj swoje deficyty, mechanizmy i wzorce. Diabeł to samoakceptacja, on niczego nie wypiera, tylko odsłania. I mówi: zaakceptuj siebie, pozwól sobie na niedoskonałość, pozwól sobie na bycie sobą i ciesz się tym. Nie rób sobie wciąż problemów, że nie jesteś taki, jaki chcesz, nie zamęczaj siebie ciągłą krytyką. Tylko akceptuj. Akceptacja oznacza, że kończysz z zadręczaniem siebie, pozwalasz sobie na bycie tym kim jesteś.
Diabeł jest dziwakiem, outsiderem, dziwnym stworem, pół-zwierzęciem, pół-człowiekiem. I czy on się w ogóle tym przejmuje? Moim zdanie ma to gdzieś. Bawi się w najlepsze i głośno śmieje. Akceptuje swoją niższą naturę i panuje nad nią. Kocha siebie i potrafi tworzyć i zarządzać własnym życiem. Czarna ziemia na karcie to otchłań umysłu, w której siedzą traumy i deficyty. Ta karta zachęca by przestać przed nimi uciekać, a zmierzyć się z nimi. I przede wszystkim by znaleźć siłę w sobie, a nie czerpać jej z zewnątrz, od partnera – takie coś prowadzi tylko do skomplikowanej współzależności. Jak na karcie – te dwie osoby są połączone kajdanami z Diabłem, co przypomina sznur energetyczny zasilający je. Nie bądź taki jak one, odzyskaj wolność i swobodę, na co komu uzależnienie, jak można być wolnym.

Idealnym sposobem na czerpanie siły z siebie jest medytacja, joga, qigong, tai-chi, czy inne formy pracy duchowej, przebywanie na łonie natury, zdrowy tryb odżywiana, zarządzanie negatywnymi myślami i zamienianie ich w pozytywne, kultywowanie miłości do samego siebie. Droga do akceptacji i miłości własnej jest długa, pracochłonna i bolesna, ale dlaczego nie spróbować? Bardzo dobry narzędziem jest praktyka metty – rozbudzaj w sobie uczucie miłości do samego siebie, do swoich bliskich i stopniowo do całego świata. Możesz to robić w pozycji medytacyjnej wyobrażając sobie, że miłość jest różowym (lub białym) światłem, które obejmuje Ciebie. Wcale nie taka mroczna ta lekcja Diabła, co nie? Diabeł to numer 15, 1+5 = 6, czyli zdrowe, stabilne, zbalansowane związki, o jakich mówią Kochankowie.
Możesz też wypróbować rozkład na pracę z cieniem. Ten pochodzi z bloga „Tarotowe Spotkania”.
1. Kim jestem?
2. Jaki jest mój największy strach?
3. Jakie jest moje największe błędne przekonanie o sobie?
4. Czego nie chcę zaakceptować?
5. Co mnie zatrzymuje, blokuje?
6. Jak mogę pozbyć się mojego największego strachu?
7. Jak mogę się pozbyć błędnego przekonania o sobie?
8. Jak mogę zaakceptować kartę nr 4?
9. Jak mogę przestać się blokować?
10. Kim się stanę? 

Pozostałe odsłony lekcji Diabła:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Odcienie Tarota , Blogger