Nie
znam osoby, która nie lubi być zakochana. W końcu towarzyszą temu
niezłe odloty, takie jak stan euforii, czy motyle w brzuchu
spowodowane tym, że rozwija się wówczas cała apteka
najróżniejszych substancji: adrenalina, dopamina, noradrenalina,
testosteron, endorfiny, oksytocyna, wazopresyna. Świat staje się
piękniejszy, a my sami jesteśmy tacy doskonalsi i fajniejsi.
Partnera postrzega się wówczas jako idealną drugą połówkę
(złośliwi twierdzą, że ta faza idealizowania jest potrzebna, bo
bez tego, gdyby trzeba było się zmierzyć z rzeczywistością, to
nikt by się nigdy w żadne związki nie pakował).
Ale
co wtedy, gdy taki stan staje się obsesją, narkotykiem, który
pozwala odlecieć od szarej i bolesnej rzeczywistości? Gdy ten
narkotyk daje nam odmienne stany świadomości i sprawia, że w końcu
człowiek czuje się dobrze. Troski zniknęły, problem z poczuciem niskiej
wartości gdzieś tam spadł na dalszy plan, w końcu jest dobrze –
narkotyk skutecznie odrywa od problemów i bolesnej pustki, która
niczym rana siedzi gdzieś w sercu. Ale taki stan nie trwa wiecznie
– gdy minie, albo sielanka zostaje zaburzona pojawia się smutek i
cała gama negatywnych emocji. Nastrój i samopoczucie uzależnione
są od tej drugiej osoby. Bez niej pojawia się poczucie pustki,
beznadziejności, wyjałowienia. Pojawia się coś w rodzaju głodu –
obsesyjna potrzeba, by wejść w kolejny związek, albo by zatrzymać
za wszelką ceną ten, który trwa nawet jeśli jest oazą
toksyczności.
Toksyczna
miłość, która jest formą używki, polega na tym, że całe życie
tak mocno koncentruje się wokół partnera, że gdzieś traci się
miejsce dla siebie. Może pojawić się rezygnacja z innych ludzi,
znajomych i przyjaciół, by jak najwięcej czasu poświęcać
obiektowi uczuć. Miłość wówczas działa jak środek
znieczulający, a jednocześnie wiąże się z przeogromnym lękiem,
że jej dopływ zostanie zamknięty i człowiek zostanie sam.
Uzależniony od miłości panicznie się tego boi, jakby miał to być
koniec świata. Jakby samotność była tym samym co
samounicestwienie. Pojawia się u uzależnionego przeogromny lęk, że
sobie nie poradzi, że rzeczywistość go przytłoczy jak gliniany
garnek, że zostanie sam jak palec zdany na pastwę losu. Dlatego
nałogowiec zrobi wszystko by być w związku. Wpakuje się w związek
toksyczny, a nawet w związek z kimś, kto go nienawidzi i niszczy.
Kto nim pomiata, albo po prostu nie da bliskości, miłości i ciepła
– tzw. nałogowca unikającego bliskości. Nałogowiec unikania
bliskości to druga strona toksycznej miłości i jak sama nazwa
wskazuje to osoba, która nikogo do siebie blisko nie dopuści, a
raczej będzie przyciągać i odpychać niczym pokręcony sadysta.
Osoba
uzależniona zrobi dla partnera wszystko, nawet zrezygnuje z własnej
tożsamości, z pasji, stworzy symbiotyczną relację, w której
wszystko będzie podporządkowane partnerowi. Co to wszystko ma
wspólnego z Diabłem? Zaczynacie się martwić, że zaczynam pisać
dla Frondy? :) Tarotowy Diabeł przybiera różne oblicza i formy.
Czasem będzie to uzależnienie, czasem ogromna ambicja, rywalizacja,
władza nad innymi, manipulacja. Mówi on o tym, co jest w nas
mroczne, brzydkie i ohydne. A na dodatek wyciąga to wszystko na
wierzch i odsłania. Oczywiście Diabeł ma też pozytywną odsłonę
– jeśli czytałaś/czytałeś „W szponach Szatana” to coś już
o tym wiesz. Uzależnienie od miłości pokazuje jedną z twarzy
tarotowego Diabła – toksyczną więź, która sprawia, że
człowiek żyje w iluzji, bo boi się skonfrontować ze swoimi
problemami. A Diabeł mówi – staw im czoło, deal with it, wejdź
w ten mrok!
Oczywiście
nikt nie chce babrać się w swoim własnym mroku mentalnym.
Wygodniej zepchnąć to w odmęty nieświadomości i dalej tworzyć
zaburzone relacje z innymi. Bo praca nad sobą jest bolesna, trudna,
przykra i czasochłonna. Ale tarotowy Diabeł macha z karty ręką i
wzywa do zgłębienia się w piekielną czeluść mówiąc: poznaj i
zaakceptuj swoje deficyty, mechanizmy i wzorce. Diabeł to
samoakceptacja, on niczego nie wypiera, tylko odsłania. I mówi:
zaakceptuj siebie, pozwól sobie na niedoskonałość, pozwól sobie
na bycie sobą i ciesz się tym. Nie rób sobie wciąż problemów,
że nie jesteś taki, jaki chcesz, nie zamęczaj siebie ciągłą
krytyką. Tylko akceptuj. Akceptacja oznacza, że kończysz z
zadręczaniem siebie, pozwalasz sobie na bycie tym kim jesteś.
Diabeł
jest dziwakiem, outsiderem, dziwnym stworem, pół-zwierzęciem,
pół-człowiekiem. I czy on się w ogóle tym przejmuje? Moim zdanie
ma to gdzieś. Bawi się w najlepsze i głośno śmieje. Akceptuje
swoją niższą naturę i panuje nad nią. Kocha siebie i potrafi
tworzyć i zarządzać własnym życiem. Czarna ziemia na karcie to
otchłań umysłu, w której siedzą traumy i deficyty. Ta karta
zachęca by przestać przed nimi uciekać, a zmierzyć się z nimi. I
przede wszystkim by znaleźć siłę w sobie, a nie czerpać jej z
zewnątrz, od partnera – takie coś prowadzi tylko do
skomplikowanej współzależności. Jak na karcie – te dwie osoby
są połączone kajdanami z Diabłem, co przypomina sznur
energetyczny zasilający je. Nie bądź taki jak one, odzyskaj
wolność i swobodę, na co komu uzależnienie, jak można być
wolnym.
Idealnym
sposobem na czerpanie siły z siebie jest medytacja, joga, qigong,
tai-chi, czy inne formy pracy duchowej, przebywanie na łonie natury,
zdrowy tryb odżywiana, zarządzanie negatywnymi myślami i
zamienianie ich w pozytywne, kultywowanie miłości do samego siebie.
Droga do akceptacji i miłości własnej jest długa, pracochłonna
i bolesna, ale dlaczego nie spróbować? Bardzo dobry narzędziem
jest praktyka metty – rozbudzaj w sobie uczucie miłości do samego
siebie, do swoich bliskich i stopniowo do całego świata. Możesz to
robić w pozycji medytacyjnej wyobrażając sobie, że miłość jest
różowym (lub białym) światłem, które obejmuje Ciebie. Wcale nie
taka mroczna ta lekcja Diabła, co nie? Diabeł to numer 15, 1+5 = 6, czyli zdrowe, stabilne, zbalansowane związki, o jakich mówią Kochankowie.
Możesz
też wypróbować rozkład na pracę z cieniem. Ten pochodzi z bloga
„Tarotowe Spotkania”.
1. Kim
jestem?
2. Jaki jest mój największy strach?
3. Jakie jest moje największe błędne przekonanie o sobie?
4. Czego nie chcę zaakceptować?
5. Co mnie zatrzymuje, blokuje?
6. Jak mogę pozbyć się mojego największego strachu?
7. Jak mogę się pozbyć błędnego przekonania o sobie?
8. Jak mogę zaakceptować kartę nr 4?
9. Jak mogę przestać się blokować?
10. Kim się stanę?
2. Jaki jest mój największy strach?
3. Jakie jest moje największe błędne przekonanie o sobie?
4. Czego nie chcę zaakceptować?
5. Co mnie zatrzymuje, blokuje?
6. Jak mogę pozbyć się mojego największego strachu?
7. Jak mogę się pozbyć błędnego przekonania o sobie?
8. Jak mogę zaakceptować kartę nr 4?
9. Jak mogę przestać się blokować?
10. Kim się stanę?
Pozostałe odsłony lekcji Diabła:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz