Dzisiejszy post będzie o czymś, co dla jednych jest nieco szalone, a dla innych jest chlebem powszednim. Mianowicie o różnych sposobach oczyszczania kart i samego siebie. Przez długi czas byłam sceptyczna, gdyż wbrew pozorom jestem osobą, która ma w sobie dużą dozę krytycyzmu. I oczyszczanie wydawało mi się jakimiś gusłami, zabobonami, bo z czego miałby się niby oczyszczać tarocista?
Krytyczne podejście jest bardzo cenne. Szczególnie w świecie ezoteryki, gdzie bardzo łatwo o naiwność. Ale co ma zrobić tarocista, który czuje fizyczne osłabienie po pracy z kartami? W pewnymi momencie zaczyna on odczuwać tarotowstręt i dalej jest już tylko gorzej. Znam to dobrze. Mój racjonalny umysł znajdywał jakieś wytłumaczenia na to, że po zrobieniu kilku rozkładów czułam się jakbym przerzuciła trzy tony węgla. Powiedziałam o tym koledze Kamilowi, który edukuje się w zakresie bioenergoterapii i różnych podobnych rzeczy. Odpowiedział mi na to, że powinnam się oczyścić. Najlepiej solą i modlitwą. Pomyślałam, że w zasadzie tarot jest całkowicie nieracjonalny, więc może warto skorzystać z nieracjonalnych metod. I pomogło. Bardzo skutecznie, bardzo szybko.
Tym co najczęściej obecnie stosuje jest biała szałwia.
Robiłam też eksperymenty z oczyszczaniem jajkiem. Ma ono niesamowite właściwości jeśli chodzi o oczyszczanie. Jest nawet używane do egzorcyzmów.
Modlitw nie stosuję - ale warto próbować, może u kogoś z Was będą działać oczyszczająco?
💟 Tulasi Vivaha – Sekret Miłości, Którego Nikt Ci Nie Powiedział 🌿✨💟
-
W Polsce kontrowersja, w Indiach tradycja
Zastanawiałam się, czy w ogóle poruszać ten temat. Tulasi Wiwaha – rytuał,
który w Indiach jest uznawany za p...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz