wtorek, 7 lipca 2015

Tarot, astrologia i sny kontra zachodnia medycyna

Tarot, astrologia i sny kontra zachodnia medycyna
Niedawno wyciągnęłam jako kartę dnia 10 Mieczy. Potem niby nigdy nic poszłam do łazienki myć zęby i złapał mnie przeogromny ból pleców. I poczułam się dokładnie jak człowiek na tej karcie bezlitośnie przeszyty ostrzami. Rozdzierający, ostry ból jakby ktoś mnie kroił. Co mnie zdziwiło, bo prowadzę zdrowy tryb życia: tai qi, qi-kung, medytacja i herbata z pokrzywy. Ale cóż, ból się pojawił i nie mogłam się za bardzo ruszać – dokładnie jak na karcie, ten człowiek przecież jest przygwożdżony. Gdy już przeszło najgorsze, gdy ketonal zaczął działać, gdy mogłam normalnie funkcjonować zaczęłam szukać przyczyny i jako że w takim stanie nie rozkładam kart, odniosłam się do astrologii. Tranzytowe Słońce i Mars wchodziły do mojego ósmego domu tworząc kwinkunks z urodzeniowym Marsem. Tylko tyle w horoskopie, poza tym powinnam być zdrowa jak rydz. Kwinkunks, czyli jakieś zakłócenia. Ale nic nie wskazywało na coś poważnego typu: wypadnięcie dysku, korzonki, rwa kulszowa, lumbago, jakieś sprawy z kręgosłupem. Kwinkunks ten oto mówił bardziej o jakimś zapaleniu mięśni, problemie z mięśniami, ale nie poważnym. Ale dla świętego spokoju poszłam do lekarza, bo jednak sprawa tajemnicza i niepokojąca. A lekarz zaczął podejrzewać u mnie... odmę płucną! Wchodziły też w grę nerki, kręgosłup i nie wiem co jeszcze. Well, lekarz bez kolejnych badań jest bezsilny i może tylko gdybać. A ja chciałam mieć 100% pewności i ewentualnie wiedzę jak zapobiec nawrotom w przyszłości takich sytuacji, więc weszłam w ten żmudny proces diagnozowania do końca.

Zrobiłam jakieś zdjęcia rtg. A w międzyczasie (to wszystko działo się w przeciągu tygodnia) mój stan się polepszał. Zajrzałam w karty i pokazało mi się, że oprócz stresu nic więcej nie będzie negatywnego. Żadnej odmy płucnej, rwy kulszowej, zwyrodnienia dysku, lumbago, korzonków. Po prostu przeciążenie mięśni. Co nie było takie oczywiste, ponieważ dzień wcześniej nie nosiłam ciężarów, a mój trening przebiegał normalnie! Miałam też wtedy sen. Śniło mi się, że spotkałam się z panią doktor (która była bardzo atrakcyjna i mądra, a wokół niej roztaczał się blask), która powiedziała, że na moje dolegliwości jedynym lekarstwem jest... basen. Nie antybiotyki, operacje, masaże, tylko basen. Wykorzystałam ten czas na medytację z tą oto dziesiątką cieszącą się złą sławą i efektem był ten→post. Zrobiłam rozkład "Gwiazda zdrowia", o którym można poczytać w Tarociście (nr 2/2012) i go wam tutaj zaprezentuje.
  1. Co pomaga wyzdrowieć?
  2. Co przeszkadza wyzdrowieć?
  3. Przebieg choroby (bliska przyszłość).
  4. przebieg choroby (dalsza przyszłość).
  5. Rokowania zdrowotne, wynik kuracji.
  6. Przebieg choroby (teraz, sytuacja obecna).
  7. Problem, choroba.

Karty nie są z mojego rozkładu, bo zapomniałam co mi wtedy wyszło na miejscu 1, 2, 5 i 7. Ale reszta się zgadza. Zapamiętałam, że przebieg choroby to IX Mieczy, Kapłanka i Cesarzowa, czyli sporo stresu i niepewności, ale i zapowiedź szybkiego powrotu do zdrowia i to bez żadnych komplikacji i przeszkód.

Badania zrobiłam i gdy nadszedł termin udałam się do neurologa, by dowiedzieć się co mi ostatecznie jest. I okazało się, że jestem zdrowa, mój kręgosłup jest piękny i wszystko jest cudownie. A jedynym zaleceniem był... basen. Mam pływać i oto cała recepta. Okazało się, że astrologia, tarot i sny wyprzedziły diagnozę lekarzy. 
Najciekawsza w tym wszystkim była medytacja z 10 Mieczy, bo w pełni się z tą kartą utożsamiłam. Niezwykłe doświadczenie. Ale nie polecam ;)
Zdrowotne rozkłady to bardzo delikatna sprawa. Moim zdaniem najlepiej robić takie, w których mamy analizę teraźniejszości, co się teraz dzieje i dolega. Na pewno nigdy nie należy wydawać wyroków, stawiać definitywnych diagnoz i mówić o rozkładzie w taki sposób, że nasz rozmówca będzie już tylko chciał zakończyć swój żywot i zacznie szukać sznurka, by tylko nie doczekać się realizacji przepowiedni. Tak naprawdę mamy duży wpływ na przyszłość, chociaż wielu rzeczy nie możemy kontrolować, co właśnie w kwestiach zdrowia widać dobrze. Przedstawiam jeszcze rozkład na czakry z książki A. A. Chrzanowskiej. Wybieramy w nim sygnifikator przedstawiający oczywiście osobę, której stawiamy karty (to możemy być my sami) oraz 7 kart. 1 - najwyższa czakra korony, 2 - czakra trzeciego oka, 3 - czakra gardła, 4 - czakra serca, 5 - czakra splotu słonecznego, 6 - czakra seksualna, 7 - czakra podstawy.

poniedziałek, 6 lipca 2015

Dzień szósty w dniu Księżyca - tarotowy początek

Dzień szósty w dniu Księżyca - tarotowy początek
Dawno, dawno temu, wśród bieszczadzkich szczytów, trafiła mi w ręce moja pierwsza talia tarota. Rok 1999. Dziwny czas, pamiętam, że panował wtedy jakiś irracjonalny lęk przed rokiem 2000 i tym, że komputery zwariują. Miałam wtedy takie tranzyty Urana jak teraz, tylko że koniunkcje, teraz mam sekstyle (i trygon), bardzo ciekawa ta rytmiczność i cykliczność Kosmosu. Wtedy nie sięgnęłam do astrologii, bo wydała mi się jakaś pogmatwana, za dużo było w niej wszystkiego, obliczenia, tranzyty, kto to w ogóle ogarnie. Nie to, co tarot. Obraz, przekaz, wszystko na swoim miejscu. Odkąd pamiętam pociągało mnie to, co tajemnicze, paranormalne, niekonwencjonalne. Zaczęłam sama się uczyć medytacji w wieku 10 lat. Ale pierwsza talia pojawiła się, gdy miałam 13 lat. Well, kiedy nadchodzi wiosna, trawa rośnie sama... :)
I miałam tę swoją talię Jana Witolda Suligi, wykonaną przez Jana Opalińskiego. Cieniutki papier, słaba jakość, ale wyraziste obrazy i sceny. Niepokojące i fascynujące. Zrobiłam sobie też wtedy pierwsze runy na kamieniach, już ich nie mam. Jakiś czas potem zrobiłam drugie runy, ale na papierze. Tylko nie zwykłym, a porządnym, gruboziarnistym papierze do malowania akwarelami. I podobnie jak talia Suligi, tak i te karty runiczne są ze mną zawsze od lat. Nawet w momentach, gdy odstawiałam na bok ezoterykę.
A miałam okres, że cokolwiek miało związek z ezoteryką poszło na śmietnik. Oprócz talii Suligi i kart runicznych. Po tylu przeprowadzkach, przy których zgubiłam masę rzeczy najróżniejszych, ta talia zawsze była ze mną. Zawinięta w kawałek czarnego, sztruksowego materiału, ukryta gdzieś w pudłach na dnie szafy, ale nigdy się nie zgubiła. Przetarta, pożółkła, zniszczona, ale czasem po nią sięgam. Nie mogłabym inaczej.



sobota, 4 lipca 2015

Dzień czwarty - powitanie mroku... czyli czy śledzicie #tarotzdjęciednia? :)

Dzień czwarty - powitanie mroku... czyli czy śledzicie #tarotzdjęciednia? :)
Mam dwie mroczne talie, obie tego samego autora i obie w podobnym klimacie. Wybrałam jednak Tarota Magów, ale ta druga pojawi się niebawem. 

Jan Opaliński namalował wizje J. W. Suligi i panowie stworzyli coś, co nie jest ładne, ani przyjemne. Nawet Gwiazda kojarzy się z czymś przykrym i posępnym. Może to ta kolorystyka, może smutne twarze i przerażający wzrok postaci z kart, ale można odnieść wrażenie, że talia obrazuje świat cienia, mrocznych odmętów podświadomości. Jest w niej coś mocno księżycowego – właśnie to balansowanie między koszmarem, a inicjacją. Karty są duże (120x70mm), jakość dobra. JWS napisał książkę „Tarot Magów”, w której szczegółowo jest wyjaśniona podróż tarotowego Głupca – jak na kabalistę przystało wyjaśnia nawiązania do drzewa życia i ezoteryczną symbolikę. Podobno nowe wydanie jest niepolecane (z powodu błędów w kolorystyce) i tylko stare jest halal. Akurat mam to stare, które powstało na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Tak jak JWS budzi sporo kontrowersji i podzielonych opinii, tak i jego talia – jedni ją uwielbiają, inni nie. Co w jest w niej interesujące – jest oryginalna. Nie jest to klon RWS, ani Thota, to jest po prostu talia JWS. Jedyna w swoim rodzaju.

Jest mocno nasączona ezoteryczną symboliką – magiczną, kabalistyczną, astrologiczną. Przykładowo IV Kielichów jest łączona z Wisielcem i Władczynią, mówi o stagnacji, melancholii, smutku, trwaniu i cierpieniu. W centrum karty widnieje magiczna pieczęć Saturna, która symbolizuje ograniczenie. Mamy też nawiązanie do astrologii – jest to ostatnia dekada Raka. Czyli podobnie jak w systemie Złotego Brzasku. Złotobrzaskowy system kojarzył tę kartę z Księżycem w Raku, a tutaj mamy odniesienie do Saturna - to różni oba systemy. Każda karta posiada określoną liczbę, której znaczenie jest niezmiernie istotne. Na przykład przy Trójce Buław mamy liczbę 24, co łączy tę kartę z Kochankami, Wisielcem (2x12) oraz Władcą (4x6). Tego ostatniego symbolizuje znak siarki. 

Asom przyporządkowane są różne litery. As Buław to T, Kielichów – A, Mieczy – R, Denarów – O. Wielkie Arkana ściśle wiążą się z drzewem życia, toteż każda karta jest przyporządkowana hebrajskiej literze widocznej w prawym dolnym rogu, natomiast z lewej strony jest odpowiednik pisany alfabetem Malachim – anielskim pismem. Malachim to język służący do tworzenia amuletów i talizmanów. JWS w małej białej książeczce opisując tarot używa słowa „ikona”. IKONA. To nie jest kartonik, to już sfera sacrum, żywa księga, magiczny rekwizyt. Ciekawe. Co do magii – JWS nafaszerował swoją talię magiczną symboliką niczym kurczaka. Magia astrologiczna, magia ewokacyjna, sporo diagramów, talizmanów, pieczęci, geomancyjnych kropek, które reprezentują siły żywiołów, wspomniane anielskie pismo. Oczywiście nie zabrakło też odniesień do alchemii i hermetyzmu.

Czytając o tej talii natknęłam się na recenzje, w których zarzuca się autorowi/drukarni popełnienie błędów. Na przykład Ś. F. Nowicki dopatrzył się literówki w magicznej, ochronnej formule: „Nihil mali capiat me”, co znaczy mniej więcej: „niech nic złego się mnie nie ima”. I faktycznie taka literówka na formule, która ma chronić, wydaje się być bardzo daleko od ok. Ale! Przypomnijmy sobie Dodala nafaszerowanego literówkami i zastanówmy się czy to w jakikolwiek sposób przeszkadza w korzystaniu z tej talii. Może w pewien sposób ją wzbogaca. Zależy jakie mamy podejście, czy chcemy mieć nieskazitelnego tarota (nawet w Thocie są nieścisłości, chociażby opisy A. Crowleya nie zawsze pokrywają się z tym, co malowała Lady Harris), czy chcemy mieć narzędzie, które będzie skuteczne akurat dla nas. Jest taka koncepcja w japońskiej estetyce: wabi i sabi. W wielkim skrócie można powiedzieć, że polega ona na docenianiu piękna rzeczy niedoskonałych, przemijających, ulotnych. Bardzo mi się podoba to podejście, bo skazy, ułomności, a nie dążenie do symetrii świadczy w niej o tym, czy coś jest piękne. Dlatego Dodal jest doskonały i dlatego można wybaczyć JWS błędy i nawet powiedzieć, że ta talia jest na swój specyficzny, pokręcony sposób piękna. 


środa, 1 lipca 2015

Pot, cierpienie, ból i łzy - oto 10 Mieczy

Pot, cierpienie, ból i łzy - oto 10 Mieczy
Dziesiątka Mieczy uchodzi za jedną z najtrudniejszych kart w tarocie. Nie bez przyczyny, w końcu mówi o ruinie, o tym, że plany biorą w łeb, że już gorzej być nie może. Ale ta karta wcale nie musi być aż tak przytłaczająca – to miecze, umysł, myśli, a zatem wiele tutaj zależy od tego, jak podchodzimy do życiowych załamań i jak radzimy sobie z niechcianymi zmianami. 

 10 Mieczy – zmiana boli, gdy kurczowo trzymamy się tego, co stare, a co się rozpadło.

Skoro jest As, musi być i Dziesiątka. As to początek, Dziesiątka to koniec procesu, faza spełnienia, to co było do osiągnięcia, zostało osiągnięte. Tak działa ten świat, że procesy się zaczynają i kończą, a my w tym szalonym tańcu rzeczywistości lepiej lub gorzej balansujemy uwikłani w emocje, relacje. Kończy się dzieciństwo, kończy się młodość, kończy się starość, kończą się choroby, znajomości, przyjaźnie związki. Wszystko co ma początek, musi mieć koniec. I ten koniec pokazuje 10 Mieczy. A najczęściej jest nam cholernie trudno się pogodzić z tym, że właśnie się coś rozpada. Dlatego ta karta jest taka bolesna. Tutaj nie ma odwrotu – koniec jest definitywny. Rozpad, rozstanie, przeciążenie smutkiem. Doszliśmy do punktu, w którym jest bardzo źle. Ta karta mówi o przeciążeniu emocjami, skłębieniu się i zagęszczeniu negatywnych emocji. 

To nóż wbity w plecy, zdrada, rozpad związku. To zawalenie się planów. Zerwanie z przeszłością, wszystko jest skończone. To mi się kojarzy z historią, którą opowiedziała mi znajoma. Zaczęło się od tego, że ktoś podpalił jej tuje. Niedługo potem wykryto u niej jakieś guzki na tarczycy, jej syn złamał dwie ręce, a jeszcze uwikłała się w proces sądowy z jedną firmą. Czas, kiedy wszystko idzie nie tak. Dziesiątki nie bez powodu są powiązane z Kołem Fortuny. To powinowactwo wiąże się też z tym, że 10 Mieczy mówi o czymś nagłym i czymś czego się nie spodziewamy.
To karta przeciążenia – na przykład informacjami/dokumentami, ogrom papierkowej pracy, nauki, to może być czas sesji dla studentów, kiedy już żadna nowa informacja nie może być przyswojona; jesteśmy już tak przepracowani, że pora odpocząć. W talii Thota astrologicznym odpowiednikiem jest Słońce w Bliźniętach. Zatem mamy tutaj utrudnienia w komunikacji, nieumiejętność porozumienia się.
To karta wewnętrznego bólu, zranienia, gniewu, smutku, rozżalenia. To przeładowanie jest tak silne, że już nie ma miejsca na więcej bólu. To punkt krytyczny sytuacji.
Strata. Bitwa, po której zostaną zgliszcza i pustka.
Trzeba odpuścić, ten człowiek na karcie nie wykona żadnego ruchu, gdyż jest dosłownie przygwożdżony do podłoża. Każdy ruch mógłby go dobić. Poza tym on nie ma siły na walkę, jest wyczerpany nieustannym napięciem i emocjami. To sygnał, że nie da się utrzymać porządku jaki panował do tej pory, zmiany muszą nadejść, chociaż są trudne i bolesne. Jest tu też przestroga, żeby w złości i gniewie nie niszczyć. 

To karta gwałtowna, nagła, zdarzenia mogą zaskoczyć.
Pokazuje człowieka, którego w ogóle nie obchodzą emocje innych. Znaczenie tej karty, jak zawsze, zależy od miejsce w rozkładzie i pytania. Toteż moje znaczenia to tylko przykłady, bo trzeba pamiętać, że tarot jest żywą księgą, a nie schematycznym podręcznikiem. Różne talie, różne rozkłady, różne pytania, różne karty obok - to wszystko składa się na kontekst odczytania danej karty.
Co powiedziałaby 10 Mieczy: pogódź się z sytuacją, obejmij swój smutek, obejmij swój gniew, zaakceptuj to, daj sobie czas na przeżycie tych wszystkich emocji.
W odwróceniu karta pokazuje, że najgorsze już minęło. Będzie już tylko lepiej.
W sprawach zdrowotnych – bardzo często pokazuje dolegliwości pleców/kręgosłupa. Często pokazuje mi silny, ostry, gwałtowny ból pleców – ale przy tej karcie ból nie jest chroniczny, pojawia się i po jakimś czasie ustępuje. Czasem wskaże na operacje. Może też mówić o utracie przytomności.
W związkach – rozpad relacji, nie ma żadnej szansy na odbudowę, a przynajmniej nie na starych warunkach.
Praca – skomplikowana sytuacja, konflikt interesów, przeciążenie. Nieszablonowe wyjście może być najlepsze.

RWS – obrazek niezbyt przyjemny, ale spójrzcie na rękę mężczyzny – palce ułożone są w kształt papieskiego błogosławieństwa. Taki sam gest widać u Hierofanta, a w odwróceniu u Diabła. Hierofant i mężczyzna z 10 Mieczy noszą bardzo podobne ubranie. Czy to przypadek? Nie. Postać na 10 Mieczy to właśnie bohater piątego wtajemniczenia. Co to może oznaczać? Czy wskazuje to na to, że jest to dla nas nauka? I skomplikowane doświadczenia wzmacniają nas i wzbogacają o nową wiedzę? Nawet Hierofant leży w bezruchu – zmiany nie omijają nikogo? A może to symbol nadziei i opieki sił wyższych, nawet gdy sytuacja wydaje się tragiczna.


Thot – do podsumowania tej karty pasuje mi cytat z ksiązki A. Jodorowskiego: „Intelektualisto, naucz się umierać.” A. Crowley podkreśla pozytywną stronę tej karty – na wszelkich zgliszczach da się zbudować coś nowego, zawsze jest nadzieja na przemianę, odbudowę, rozwój. Karta mówi o pomieszaniu, oderwaniu od rzeczywistości. Kreatywne impulsy są stłumione, korupcja, słabość. Mocno intelektualna karta, w przeciwieństwie do RWS, gdzie mimo żywiołu powietrza karta opisuje głębokie emocje. Crowley powiązał kartę z 43 Hexagramem I Ching:

Stoisz przed ostateczną przeszkodą, którą trzeba pokonać jednym ostatecznym zdecydowanym "rzutem na taśmę". Księga Przemian porównuje też ten moment z atakiem wrogów, kiedy nie ma czasu, by się zastanawiać, tylko trzeba wszystkie siły rzucić, by ich pokonać. Zadanie jest wybitnie praktyczne: musisz się zmobilizować, zebrać wszystkie swoje siły - i wykonać swoje zadanie właśnie teraz, bo "później" już będzie za późno.


niedziela, 28 czerwca 2015

Tarotowy portret psychologiczny - recenzja

Tarotowy portret psychologiczny - recenzja
Tarotowy Portret Psychologiczny jest książką, którą bardzo wielu tarocistów zachwala i ceni. Postanowiłam więc też się przyjrzeć bliżej tej metodzie ułożonej przez Alicję Chrzanowską. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to rozmiar – to bardzo niewielka książeczka (176 stron, ale mały format). Co mnie zdziwiło, bo spodziewałam się opasłego tomu, w którym będzie szczegółowo opisana ta metoda. Informacje są konkretne i w zasadzie po lekturze nie pozostaje nic innego czytelnikowi, jak praktyka. Bo to przecież podręcznik.
Pierwsza część wyjaśnia jak obliczyć portret psychologiczny, druga już dotyczy spraw bardziej subtelnych, bo mówi o tym jak obliczyć portret karmiczny, jest i trzecia część dotycząca portretu partnerskiego. A na koniec wibracja dnia. Metoda oparta jest na numerologii i różnych kombinacjach, w których dodaje się lub odejmuje kolejne pozycje z wielkiej Doniczki (gdyż taki kształt rozkładu wychodzi). A wyniki interpretuje się poprzez pryzmat Wielkich Arkanów tarota.



Autorka podaje bardzo szeroki wachlarz możliwości jaki daje nam ta metoda – od ustalania idealnych dat na konkretne wydarzenia (ślub, założenie firmy itd), odpracowywanie karmy, nakreślenie drogi życiowej, rozpoznanie lęków i kompleksów. Dużo dodawania, więc warto sobie wszystko rozpisać, albo układać od razu karty. Ciekawe, że ta metoda ciągle się rozwija - może jakieś nowe pozycje za jakiś czas do niej dojdą. Książka kojarzy mi się z jednym, wielkim bardzo skomplikowanym rozkładem tarota. Także całkiem fajnie można sobie korzystać z tej metody. Ja już wiele rozkładów analitycznych robiłam, zanalizowałam swój horoskop i to jak na razie do 2020 roku, jak i wstecz, to znaczy siedziałam nad urodzeniowym (może kiedyś sięgnę głębiej, do tego, co przed narodzinami). Zmierzam do tego, że poprzez pracę z portretem wiele rzeczy mi się potwierdziło i się upewniłam, co do niektórych interpretacji. Bardzo ważna jest w moim portrecie Papieżyca, a moją kartą harmonii psychicznej jest Cesarz.  Karta odpracowania karmy to Mag. Wszystko się zgadza :)  Na pewno jeszcze będę poznawać głębiej portret i analizować, ale póki co moja przygoda z tą metodą jest owocna i ciekawa. A Wy macie jakieś doświadczenia z tą metodą? Jak Wam się pracuje?
Jeśli nie znacie, to polecam się zapoznać i wypróbować, zwłaszcza, że cena jest bardzo przystępna (można znaleźć za 15 zł, do 22 max. zdaje się). Może momentami jest jakiś niedosyt, ale w końcu to wprowadzenie do portretu, a temat zawsze można zgłębiać i stosować w praktyce.

Chrzanowska A. A., Tarotowy portret psychologiczny, Białystok 2010.

Ogłoszenia różne :)

Ogłoszenia różne :)

Moi Mili, chciałam się podzielić czymś, co mnie ucieszyło. A mianowicie zostałam członkiem Polskiego Stowarzyszenia Badań nad Zachodnim Ezoteryzmem. Jako że prowadzę badania nad ezoteryzmem, to idealne miejsce dla mnie. Stowarzyszenie jest bardzo zacną inicjatywą i polecam Wam zapoznanie się z nim – organizuje ciekawe wykłady i konferencje. Na przykład ostatnio odbył się wykład R. T. Prinke na temat alchemii. Chciałam się podzielić, bo jeśli ktoś nie jest zaznajomiony, to mogą go ominąć ciekawe konferencje i wykłady. Rok temu byłam na konferencji w całości poświęconej ezoteryce. Jak wiecie ja uwielbiam łączyć teorię z praktyką, zgłębianie wiedzy ezoterycznej, historii okultyzmu jest bardzo ciekawe. I bardzo pomaga mi w pracy tarotowej, bo mam szerszy obrazek. Na fotce ja na konferencji :)


A drugą kwestią jest to, że dostałam wraz z talią tarota Magii Seksualnej trzy książki gratis. I jako że już mam wszystkie te książki w posiadaniu, koleżanka powiedziała, żebym zrobiła z nimi to, co uważam za pożyteczne, dlatego jeśli ktoś chciałby, żeby mu je przesłać to czekam na wiadomość i adres.
Edit: Książki znalazły już nowego właściciela :) 

sobota, 27 czerwca 2015

Zioła, tarot, marihuana i arbuzy, czyli recenzja Herbal Tarot

Zioła, tarot, marihuana i arbuzy, czyli recenzja Herbal Tarot
Podsumowując jednym słowem talię Herbal Tarot: CU-DO-WNA! Uwielbiam w niej wszystko: rysunki, przesłanie, rewers. Jest w niej taka delikatność i naturalność.
Autorami są zielarz Michael Tierra i artystka Candis Cantin. Udało im się zawrzeć w kartach taką łagodną i miłą energię. Talia oparta jest na RWS. Zioła dobrane zostały pod kątem astrologicznym, ale autorzy wzięli też pod uwagę znaczenie kart, a także folklor i działanie medyczne związane z danymi roślinami, i w ten sposób przyporządkowali je do odpowiednich arkanów.
Malutka książeczka wyjaśnia znaczenie ziół i kart. Kilka nazw zostało zmienionych – Koło Fortuny zamieniono na Koło Medycyny (The Medicine Wheel), Wisielec stał się Zawieszoną Osobą (Suspended Person), a Diabeł Panem (to odniesienie do greckiej mitologii), Papież to Wysoki Kapłan (High Priest).
Bardzo podoba mi się ten pomysł i wykonanie. Nie jest to typowa talia – na przykład 10 Kielichów przez swoje odniesienie do marihuany (bo takie zioło przypisano tej karcie) w pozycji prawidłowej mówi o iluzji i niestabilnym gruncie, a dopiero w odwróceniu pokazuje potrzebę inspiracji do zmian, do przełamania skostniałej sytuacji. A typowe znaczenie w RWS to przyjaźń, miłość, zadowolenie, harmonia, spełnienie. Toteż przez to odniesienie do marihuany, która wprowadza w odmienne stany świadomości, ta karta zmieniła nieco swoje znaczenie. Ciekawe jest to, że bohaterowie kart są bardzo zróżnicowani pod względem rasy, płci, wyglądu, tacy zindywidualizowani się wydają, jakby każda karta opowiadała historię właśnie tej postaci. Obrazki są bardzo wyraziste, bo nie dzieje się na nich dużo - wyciszone tło, prosta postać lub kilka, przedmioty.
Talia idealna do wszelkich rozkładów, nie tylko zdrowotnych. Ale, uwaga dla początkujących tarocistów – nie jest dobrym pomysłem polecanie ziół klientom w zależności od tego, jakie wypadną w rozkładzie. Chyba, że zajmujecie się ziołami profesjonalnie i jesteście naprawdę pewni swojej wiedzy. Kwestie zdrowotne to w ogóle bardzo delikatny temat i ja nie podejmuję się go często (a wielokrotnie odmawiałam), bo nie jestem lekarzem, a dużo lepiej powierzyć swoje zdrowie specjaliście. Lub współpracować ze specjalistą. 
Jakość dobra, cena w zasadzie standardowa (ok 85 zł), obrazki bardzo ładne, wszystko jest w tej talii ok. Jeśli ktoś z was chce łączyć wiedzę o ziołach z symbolami tarotowymi, to ta talia jest idealna. Dla mnie będzie świetną okazją do głębszego wejścia w świat leczniczych roślin i uzdrawiania.



piątek, 26 czerwca 2015

Magia seksualna w tarotowym wydaniu - recenzja Tarot of Sexual Magic

Magia seksualna w tarotowym wydaniu - recenzja Tarot of Sexual Magic
Bardzo lubię dostawać talie tarota – kto tego nie lubi. Ale to, co mi się najbardziej w tym podoba to to, że talie, które trafiają w moje ręce nigdy nie są przypadkowe, a zawsze okazuje się, że idealnie pasują i robię z nich jakiś użytek. No bo w końcu talię Thota dostałam, Suligę i Osho też. Dostałam Morgana-Greera – okazało się, że jest cudowna i używam jej w sprawach miłosnych. Ale, no właśnie, nowa talia będzie robiła jej konkurencje, bo nadaje się znakomicie do tego typu problemów. Przedstawiam Państwu nowość: Tarot of Sexual Magic. 
 
Koleżanka powiedziała, że chce mi dać tę talię, bo ciężko jej się z nią pracuje. Trudno się dziwić – większość obrazków przedstawia erotyczne sceny, bo to w końcu tarot Magii Seksualnej. Ale nie jest to talia wulgarna, raczej jest w niej jakaś subtelność. Dlatego też myślę, że ona może być używana do specyficznych pytań. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to jej zapach – koleżanką ją oczyszczała przed, może to dlatego, ale talia bardzo ładnie (i jak na tarota intensywnie) pachnie. Wydało ją Lo Scarabeo, autorami są Laura Tuan i Mauro De Luca.
W małej książeczce jest lakoniczne wyjaśnienie istoty magii seksualnej oraz bardzo zwięzłe omówienie jak używać tarota, aby właściwie praktykować ten rodzaj okultyzmu. U swych podstaw ten tarot ma zatem duchowe przesłanie. Można dowiedzieć się z opisu, że każda karta wyraża zaklęcie lub rytuał. Ale oczywiście jedną z jej funkcji jest dywinacja. 
Spodobało mi się jak opisała talię użytkowniczka forum dobry.tarot, Alexis, która z tą talią już jakiś czas pracuje:

Teraz napisze krócej. Talia bardzo przydatna w rozkładach partnerskich, przedstawia daną sytuację "bez ściemy", nie ma miejsca na niedopowiedzenia. Pokazuje, gdzie działania partnerów inicjowane są ze szczerości, a gdzie z pewnej chęci poniewieranie nim, czy leczenia kompleksów. Dosadność wypowiedzi - w formie aktu seksualnego - doskonale pokazuje, kto ma jaką role w związku, poprzez te sceny można dużo wyczytać, no i oczywiście odpowiedź na pytanie "czy zdradza?" również nie zostawia wątpliwości.

Widzę, że bardzo dobrze będzie pokazywać relacje i na pewno do tej sfery będę jej używać. Pod względem estetycznym bardzo ładne wykonanie. Nie spodziewałam się, że taka talia urozmaici mój zestaw kart, ale bardzo się cieszę z tego podarunku. Dopiero talię poznaję, ale wrażenie dobre. Ciekawostka - talia Thota jest bardzo mocno nasączona magią seksualną (w końcu to podstawowa praktyka w O.T.O., zakonie magicznym, w którym był Crowley), ciekawi mnie czy podobne będą symbole i znaczenia. Póki co widzę kilka różnic - na przykład w Rydwanie (gdzie w talii Crowleya jest nawiązanie do pozycji 69), Umiarkowanie też wydaje się mniej alchemiczne. W Thocie wiele znaczeń jest zakamuflowanych i dlatego nie są podane na tacy, a trzeba trochę poczytać by zrozumieć przesłanie. Nie wiem do jakiego systemu twórcy nawiązują, zbyt mało wyjaśnień w książeczce. Może to jakiś ich własny pomysł. W każdym razie do dywinacji będzie idealna.
 


czwartek, 25 czerwca 2015

Co problem, to inna talia, czyli sposób na używanie różnych talii

Co problem, to inna talia, czyli sposób na używanie różnych talii
Jakiś czas temu pisałam o ulubionych taliach. W tym poście opiszę do jakich spraw używam danych talii. Bo jedną sprawą jest emocjonalny stosunek do kart i to które bardziej lubimy, a które mniej, a inną to, do czego talie się lepiej lub gorzej nadają. Bywa tak, że niektóre talie są odpowiednie jedynie do pewnych problemów i z racji obrazków ciężko ich użyć do innych. Na przykład tarot Magii Seksualnej, którego ciężko zastosować do spraw zawodowych. Można, ale trzeba się wysilić. Dużo lepiej jest już wyznaczyć mu konkretną rolę i zadanie.

Plusy są takie, że dużo łatwiej się pracuje z niektórymi taliami jeśli służą tylko do konkretnego rodzaju problemów. Czy to kwestia energetyki, czy zakodowania języka, to problem który każdy sam powinien rozstrzygnąć. Dla kogoś z kolei może być to ograniczające - to wszystko bardzo indywidualne kwestie. W każdym razie u mnie przedstawia się to tak:
  1. Osho Zen Tarot – talia do problemów natury duchowej, religijnej, metafizycznej, egzystencjalnej. Dobra do pytań w rodzaju: czego mnie miały te doświadczenia nauczyć? Co mogę zrobić by się rozwijać? Jak mogę pracować z dysfunkcjami i deficytami? Jak walczyć ze słabościami?
  2. Morgan-Greer – idealna do relacji, problemów miłosnych, związków. Jej wyrazistość i silna kolorystyka mocno działają na emocje i też z drugiej strony bardzo dobrze emocje pokazuje. Emocje, intencje, ukryte sprawy, uczucia. Świetne są do niej wszelkie rozkłady partnerskie, np. "Co w sercu pika", czy na dopasowanie, przyszłość związku itd.
  3. Herbal Tarot – długo szukałam talii do problemów zdrowotnych, a ta jest wprost stworzona do tego celu. Oprócz znaczeń typowo tarotowych można sięgnąć do symboliki ziół i poszerzyć diagnozowanie.
  4. Tarot of Sexual Magic – świetna talia do pytań o związki, intymne sprawy, uczucia, relacje. Już niebawem recenzja :)
  5. Initiatory Golden Dawn – postanowiłam sobie, że będzie od spraw zawodowych i finansowych. W zasadzie to bardziej spontaniczna decyzja niż racjonalny wybór.
  6. Thot – to jest talia od zadań specjalnych. Używana tylko, gdy jest jakiś poważny problem, sprawa wielkiej wagi. Ewentualnie gdy inna talia nie dała jasnej odpowiedzi.
  7. Rider-Waite-Smith – to jest talia uniwersalna. Na każdy problem, sytuację, pytanie. Zawsze i wszędzie, do wszelkich spraw.
  8. Jodorowsky-Camoin – też uniwersalna.
  9. Dodal – uniwersalna, ale z akcentem na zadania nietypowe i niebanalne, używana w wyjątkowych sytuacjach.

Jak zatem widać używam też kilku talii do wszystkiego. Bywa też tak, że pytania dotyczą innych sfer niż praca, miłość, zdrowie, egzystencja/psychologia, więc te uniwersalne mogą być idealne na wszelkie sytuacje, które wymykają się temu podziałowi. Na przykład na szukanie zwierząt, szukanie zagubionych przedmiotów itd., we wszystkich niekonwencjonalnych sprawach i wymykających się klasyfikacji. 

piątek, 12 czerwca 2015

Tarot Marsylski - dwie talie tak podobne i jednocześnie tak różne ;)

Tarot Marsylski - dwie talie tak podobne i jednocześnie tak różne ;)
Tarot ma długą i niejasną historię, na temat której powstało wiele książek. I jak wynika z tej historii pierwszą talią wcale nie był Rider-Waite-Smith, ani nawet Marsylski. Ale talia Visconti-Sforza, Visconti Di Modrone oraz Sola Busca. Mamy wiek XV. Renesans. Rozkwit hermetyzmu, triumf astrologii. Jednak to nie te talie staną się wzorcami tarota - a późniejsze talie Marsylskie, a właściwie kanon tarota zostanie stworzony w XIX wieku przez okultystów. Ale ten post nie jest o historii tarota, ale o dwóch taliach, które chcą nosić miano historycznej rekonstrukcji i powrotu do czystej talii. Każda na swój sposób. Dodal - zachowujący pełną wierność co do kreski i rozmiaru, Jodorowsky-Camoin szukający znaczeń i deformacji w historycznych taliach, właśnie po to, by stworzyć karty wolne od zniekształceń i przypadkowości. 

Talie marsylskie często zawierają masę czegoś co nazwę błędami, choć ciężko powiedzieć czy to w istocie błędy, czy niedociągnięcia, a może są to specjalne ślady głębokiej symboliki? Słynny rekonstruktor talii Marsylskich, J. C. Flornoy, wytwórca Dodala, widział w każdym "uchybieniu" swoistą treść i głębię. W talii Dodala wiele elementów różni się od typowego tarota. Dlaczego Papieżyca nazywa się „La Pances” i co to w ogóle znaczy (google tłumacz nie wie)? Kochankowie to La Moureu zamiast L' Amoureux - również nie znalazłam tłumaczenia tej nowej nazwy. Jest tu wiele elementów, których nie ma w innych taliach z tego okresu - np. nagie piersi kobiety z karty Umiarkowanie. Takich przykładów jest więcej, ale nie chodzi o to, żeby je wyliczać, tylko o ty, by pokazać na czym polega istota współczesnej rekonstrukcji Dodala - na wierności i nieodchodzeniu od pierwowzoru ani o krok, nawet jeśli nie wiadomo do końca o co twórcy mogło chodzić. Nie wiem np. czy to, że VI Buław ma numer IV to celowe, czy może jednak błąd? :) Pierwotny autor nie był utalentowany, jego kreska jest naiwna i prosta. Bliższa nurtowi art brut, czy sztuce naiwnej, niż wyrafinowanej sztuce, która w XVIII wieku stała już na wysokim poziomie.
Jean Claude Flornoy rekonstruując talię Dodala trzymał się bardzo ściśle i wiernie pierwowzoru. Oślepił jedno dziecko z karty Słońce, zachował oryginalne nazwy kart (Gwiazda to „Le Toille”, tak samo jak i Jodo). I udało mu się stworzyć coś niezwykłego. Gdy zobaczyłam tę talię na spotkaniu z Kasią to wiedziałam, że nie mogę pozostać na nią obojętna. Jest inna niż Jodorowskiego – inaczej się z nią pracuje. Obie są niesamowite i warto się z nimi zapoznać - nie tylko jeśli jest się miłośnikiem talii historycznych, ale w ogóle, bo można ich używać do dywinacji i to świetnie się do tego nadają. Z jednej można się wiele dowiedzieć o tarocie i ezoteryce (czyli Jodorowskiego, który w książce wyjaśnia symbolikę kart, niemal każdą kreskę analizuje), drugą (Dodal), bo może pomóc wydobyć z nas odpowiedzi – bo w tej talii nic nie jest oczywiste i przez to zmusza do kreatywnego myślenia. Dobrze przy niej odrzucić znane schematy i szukać nowej jakości znaczeń. Nie dziwię się, że Enrique Enriquez (amerykański tarocista propagujący styl tarota poetyckiego i antysystemowego) wybrał tę talię. Jest w niej taka naiwna świeżość.
Obie mają w sobie czystość i taką nieskażoną energię. A. Jodorowsky stwierdził: „Stworzę talię, która w pełni odda istotę tarota Marsylskiego i w tym celu przeanalizuje wszystkie dostępne karty i znajdę w nich te elementy, które tworzą spójny i sensowny obraz”. I tak zrobił. Ale wcześniej spotkał w Paryżu Filipa Camoin'a. Nie mówiło mi wiele to nazwisko, póki nie doczytałam, iż jest to bezpośredni potomek rodziny produkującej już od XVIII wieku tarota Marsylskiego. Wytwórnia założona została w 1760 roku przez Nicolasa Convera. Dzięki temu Jodorowsky zaopatrzony w oryginalne płyty drukarskie i niezliczoną liczbę kart (m.in. talie Nicolasa Conver, Dodala, Francois Tourcaty, Fautrier, Jean-Pierre Payen itd.) przystąpił do wielkiego dzieła. 

Skoro istniało tyle talii to dlaczego Jodorowsky po prostu nie zrekonstruował sobie Payena? Ten słynny mag wyjaśnia to tak, iż wszystkie talie z XVIII wieku wzorowane były na wcześniejszych z wieku XVII i to one stanowią oryginalne wersje. Problem polega na tym, że te wszystkie talie przepadły, a część późniejszych według Jodorowskiego zawiera błędy, które były powielane. A z kolei część z nich zawiera również nowe ezoteryczne treści. I Jodorowsky podjął się tego wyzwania polegającego na oddzieleniu jednych od drugich. Przyznacie, że to trudne zadanie. Ale skoro poznawał tarota przez 40 lat, to chyba można mu zaufać i uznać, że jest odpowiednią osobą do tej misji. A do tego Camoin, który produkcje tarota ma w genach. Takie połączenie nie mogło dać nic innego jak świetną talię. 


Karty są dostosowane do współczesnego zmysłu estetycznego. Jodorowsky nie powiela dawnego, kanciastego stylu, a prezentuje czytelne i proporcjonalne postaci. Chociaż trzeba przyznać, że ten kanciasty styl ma wielki urok. W każdym razie Jodorowsky dba o estetykę – co sprawia, że widzimy, że to Marsyl w nowym wydaniu. Plusem są malutkie podpisy w lewym dolnym rogu: "Jodo-Camoin", gdyż jeśli stosujecie, jak ja, odwrócenia, to jest to ogromne ułatwienie, bo od razu widać czy VII Buław jest w pozycji prawidłowej czy nie.
W tej talii każdy, nawet najmniejszy szczegół ma znaczenie. Dwa paski Maga, kolor jego butów. Mały listek na berle Cesarzowej i to, na co wskazuje koniec tego przedmiotu. Nie widać ciąży, ale jej nogi są rozstawione jakby była w trakcie porodu.
To talia dla tych, którzy lubią wiedzieć, co oznacza mały, żółty krzaczek stojący za Magiem i dlaczego Rydwan łączy się z Gwiazdą. Sporo tu wiedzy i ezoteryki.
Jodorowsky nie jest ani lepszy, ani gorszy od Dodala. To kwestia tego, z którą talią się lepiej czujecie i która wam się bardziej podoba. Bo karty tarota są jak telefon. Można używać Noki, można mieć Sony Ericksona, Samsunga albo LG. Najważniejsze jednak, żebyście mieli zasięg :) Bo to on jest podstawą.



wtorek, 2 czerwca 2015

Nowości, zakupy, must have'y

Nowości, zakupy, must have'y
Ostatnio (tzn na przestrzeni kwietnia i maja) pojawiło się u mnie kilka nowości, którymi chce się podzielić, ponieważ uważam, że to rzeczy godne polecenia. O każdej kilka słów w kolejności chronologicznej. Im coś jest niżej, tym mniej się zapoznałam z treścią, im wyżej tym gruntowniej przeczytane :)
  1. Tarot Marsylski Jodorowsky-Camoin – Jodorowskiego uwielbiam od czasu gdy kilka lat temu przeczytałam „Mistrza i Czarownice”, potem oglądałam jego surrealistyczne filmy i byłam pod wielkim wrażeniem cały czas zastanawiając się czy on jest szalony czy genialny. Ta talia powstała przy współpracy z Camoinem, który pochodzi z rodziny zajmującej się produkcją tarota Marsylskiego od 1760 roku. Jodorowsky po 40 latach studiowania tarota postanowił stworzyć własną talię. Nie jest to dokładna rekonstrukcja Marsylskiego, ale próba odtworzenia pełnej i znaczącej talii, czyli Jodorowsky szukał elementów powtarzających się w różnych taliach, nieprzypadkowych i istotnych. Magiczna talia, świetnie się z nią pracuje. Co tu dużo mówić - cudowna jest! Uwielbiam talię i bardzo polecam zapoznać się z książkami Jodorowskiego, po polsku wyszło kilka, a jego książka o tarocie podobno jest już tłumaczona i ma być wydana (ja mam wersję angielską w pdf - świetna, konkretna pozycja :) ).
  2. „India and the occult” G. Djurdjevic – bardzo dobra pozycja, nie wiem tylko dlaczego taka droga (314 zł), zwłaszcza, że objętość to jakieś 180 stron. Rozumiem jakby miała 1000 str. Ale nie miałam wyjścia i kupić musiałam, bo doktorat trzeba pisać. Zatem niekoniecznie polecam, bo o tym w doktoracie napiszę po polsku i gdy uda się go wydać, to na 100% będzie dużo tańszy. S. Graham "Tarot" - najtańsza ze wszystkich (ok 4 zł). Trochę nauki i trochę luzu. "India and the occult" to pozycja ambitna, Sasha Graham idzie w stronę popularyzowania tarota i pokazuje jak można gotować w stylu Pustelnika czy Cesarza i podaje przy tym różne przepisy :)

  3. "Rzeczywista astrologia" J. Frawley – must have dla miłośników astrologii, recenzja tutaj
  4. Płyta CD z wykładem Izy Podlaskiej o astrologii elekcyjnej, a dokładniej o wyznaczaniu daty ślubu– fajna płytka, ciekawy wykład, można sobie słuchać robiąc porządki albo trenując. Sporo informacji podpartych przykładami. Spis treści:
    1. Ślub idealny cz. 1 (74:01 min)
    2. Ślub idealny cz. 2 (85:08 min)
    3. Horoskopy omawiane podczas wykładu.
  5. „Astrologia horarna” J. Frawley – must have dla miłośników astrologii horarnej. Nieco poważniejsza niż "Rzeczywista astrologia", ale i tak jest lekko mimo tego, że astrologia horarna nie należy do łatwych (chociaż Frawley uważa, że właśnie to najprostsza gałąź astrologii). Jest to podręcznik, w którym Frawley wyjaśnia jak zabrać się za tę skomplikowaną sztukę odpowiadania na pytania. Gdy tłumaczy to na przykładzie zagubionego kotka, to wydaje się to łatwe. Jednak to tylko pozory. I przyznaje się do używania nowych planet, ale w ograniczonym zakresie - tylko gdy siedzą na jakiejś osi. Bardzo dużo zasad, które trzeba przyswoić. Termy, radość, egzaltacja, derywacja, godność podstawowa, godność przygodna, hayz, halb, peregryn, recepcje...
  6. „Astrologia tradycyjna” P. Piotrowski. Doskonałe uzupełnienie "Rzeczywistej astrologii", gdyż to podobne podejście - nieco sceptyczne wobec współczesnej humanistycznej astrologii. Chociaż u Piotrowskiego chodzi o wzajemne uzupełnianie się tych dwóch tradycji. Dużo przypisów, konkretne informacje, bardzo dobry podręcznik.
  7. „Tarot – Open Reading” Yoav Ben-Dov. Słyszałam o tej książce wiele dobrego, ale jako że dopiero przyszła nie będę wymyślać i napiszę recenzję gdy już ją przeczytam. Póki co bardzo podoba mi się okładka, a cała książka zapowiada się mega ciekawie!

Copyright © 2016 Odcienie Tarota , Blogger